.

.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Gwiazdkowo

Wszelakiego najlepsiejszego bożonarodzeniowego Wam życzę.
I Ukochany też.
Królik pewnie by się do życzeń dołączył, ale chwilowo jest zbyt zajęty.


wtorek, 18 grudnia 2012

Potrawy świąteczne

Podobnie jak w zeszłym roku, tak i w tym nie bardzo mam czas świąteczne gotowanie i pieczenie czy robienie ozdóbek. Na szczęście jeszcze jeżdżę na świąteczne kolacje po rodzince, więc jest bezstresowo, nie mam na głowie przygotowania świąt.

Inna sprawa, że jako pracownik galerii handlowej mam "świątecznej atmosfery" powyżej uszu. Kiedy wracam do domu mam ochotę raczej zrobić szybki obiad, a  potem usiąść spokojnie w fotelu z fajną książką i kubkiem gorącej herbaty albo butelką dobrego piwa niż zapełniać dom świątecznymi ozdóbkami. Świąteczne hity niestety kojarzą mi się raczej z całymi stadami ludzi biegających po centrach handlowych z obłędem w oczach, warczących na siebie nawzajem i na sprzedawców. Tu pozdrowienia np. dla pana, który wpada do pierwszego od wejścia na sklepu i naskakuje na pracownika, że to skandal, że powinniśmy coś z tym zrobić, bo on tyle czasu nie mógł nigdzie zaparkować i to żałosne, że galeria nie ma większego parkingu. Trochę żałuję, że nie odpowiedziałam panu, że bardzo przepraszam, obiecuję poprawę i po pracy wezmę szpadel i taczkę z kostką brukową i powiększę parking... Pozdrawiam też serdecznie miłą panią, która oburzyła się straszliwie (no bo jak to! kolejka jest! ona była pierwsza!), kiedy poprosiłam do kasy ze środka kolejki panią w zaawansowanej ciąży. I tak bez przerwy przez cały ostatni weekend... Ktoś powinien zrobić jakieś ciekawe badania socjologiczne o ogromnym wzroście agresji występującym w populacji ludzkiej przez dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia.

No, ponarzekałam sobie, ale wcale to nie oznacza, że nie lubię świąt. Przeciwnie, jutro lub pojutrze będę kupować choinkę (którą od najmłodszych lat strasznie lubię ubierać), na pewno zrobię też jakiś świąteczny stroik. Prezenty czekają w szafie ubrane w kolorowy papier. Uwielbiam świąteczny, świerkowy zapach w domu i same święta, tradycyjne potrawy i spotkania z rodzinką.

Może w 2013 uda mi się spokojnie przez cały rok opracować i napisać wigilijne wpisy, które sobie zapiszę i które potem będę dumnie publikować przed świętami. A na razie linki do kilku przepisów idealnych na bożonarodzeniowy stół, które już znalazły się na blogu.

środa, 5 grudnia 2012

Carbonade, czyli wołowina po flamandzku, czyli wreszcie koniec listopada pełnego wrażeń

Tak... listopad w tym roku to był czas pełen wrażeń; skręciłam sobie nogę; zginął śmiercią nagłą i tragiczną mój śmieszny, stary, granatowy VW Golfik (na szczęście samochodzina stanął na wysokości zadania i choć sam życie oddał, to ludziom w środku nic się nie stało); po raz pierwszy przejechałam samochodem na raz więcej niż 100km (czyli świeżo zakupionym, nieznanym autem 430km z Legnicy, było dość strasznie); Ukochany miał drobną przygodę z nadziewaniem się na podstępnie wystającą rurę i z całkiem poważnym szyciem w szpitalu; ja miałam wątpliwą przyjemność zwiedzania różnych urzędów w celu zarejestrowania samochodu świeżo sprowadzonego z Niemiec; Ziomkowi znów zaczęło łzawić oko, ale zbyt źle na razie nie jest...
Jak na moje spokojne, nudnawe życie, to naprawdę dużo się działo jak na jeden miesiąc, mam cichą nadzieję, że grudzień będzie o wiele nudniejszy.

A skoro powróciła mi chętka na pisanie, to będzie danie naprawdę popisowe.
Wspaniale rozgrzewa i syci po powrocie do domu z zimnego dworu, a dzięki piernikowym nutom świetnie będzie pasować na świątecznym stole.

Przepyszny, aromatyczny, rozgrzewający, rewelacyjny gulasz wołowy na ciemnym piwie, ściągnięty z bloga Belgia od Kuchni (tu), choć sam przepis jest za naszym, polskim Makłowiczem.

Przepis z serdecznym pozdrowieniem dla Clement'a, na razie jedynego Belga, którego poznałam osobiście.

Potrzeba:
  • 1kg wołowiny bez kości (np. zrazowa)
  • 3 cebule
  • masło
  • gałązka tymianku, dwa liście laurowe
  • 2 butelki ciemnego piwa (u mnie 0,5l Karmi i 0,5l Żywca Portera)*
  • łyżka cukru trzcinowego (a najlepiej oryginalnego cassonade, jak przypadkiem mamy)
  • 2 łyżki octu z czerwonego wina
  • 2 łyżki musztardy (najlepiej takiej ostrzejszej, np. rosyjskiej)
  • 3 pierniczki katarzynki (albo gruba kromka piernika, albo gruba kromka ciemnego pieczywa i trochę przyprawy do piernika, albo kilka speculosów jeśli takie mamy)

Mięso kroimy w małą kostkę (ok. 1 cm), mieszamy z solą i pieprzem. Cebulę kroimy (nie musi być zbyt drobno). Przygotowujemy porządny gar z grubym dnem (albo zwykły garnek, ale wtedy musimy uważać, żeby nam się nie przypaliło i bardzo często mieszać). Na patelni rozgrzewamy masło i partiami obsmażamy wołowinę, 1 kg mięsa powinniśmy podzielić na 3-4 porcje (każdą podsmażoną partię przekładamy do gara, a na patelnię wrzucamy z nowym kawałeczkiem masła następną porcję; jeśli wrzucimy całe mięso na raz, to bardziej się podgotuje niż usmaży). Na tej samej patelni, po obsmażaniu mięsa szklimy cebulę i też wrzucamy do gara z podsmażoną krową.

Na patelnię wylewamy pół butelki piwa i mieszamy dokładnie, na delikatnym ogniu, żeby zebrać z patelni wszystkie smakowite przysmażeliny z mięsa i cebuli. To piwo też wlewamy do gara z mięsem i cebulą.
Do wyżej wymienionego gara wlewamy resztę piwa, dodajemy sporą gałązkę tymianku, liście laurowe i cukier. Gotujemy na wolnym ogniu godzinę, jeśli płyn zbyt wyparuje to otwieramy kolejną butelkę piwa i dolewamy wedle potrzeby.


Pod koniec gotowania dodajemy ocet oraz (żeby zagęścić sos) rozkruszone w palcach pierniczki katarzynki (albo speculosy, itp.), ewentualnie dodajemy więcej soli i/lub pieprzu. Gotujemy jeszcze 10-20 min.

W oryginalnej wersji podajemy z frytkami, choć mi znacznie smaczniej kojarzy się to danie z puree ziemniaczanym, z którym można zmieszać przepyszny sos. Podajemy z brukselką, fasolką szparagową albo sałatą. Sos jest wspaniały, gęsty, aromatyczny, trochę piernikowy, trochę słodki, trochę gorzki, a mięso kruche, miękkie i pełne smaku. Głęboki, brązowy kolor dania sprawia, że ten gulasz wygląda trochę jak jakiś deser w czekoladzie.

Pyszności.

*U mnie to była butelka  0,5 Karmi i 0,5 Żywca Portera i takie połączenie polecam. Mogą też być, na ten przykład dwa ciemne Tyskie albo 2 butelki piwa Heban, itp. Natomiast jak dla mnie samo Karmi w efekcie końcowym było by zbyt słodkie, za to zmieszane z ostrym i gorzkim Żywcem Porterem daje pyszny duet delikatnej goryczki i słodyczyDwa razy Żywiec Porter raczej się nie nada, bo jest za mocny i za gorzki.