.

.

piątek, 18 kwietnia 2014

Urodzinki królika

Dziś świętujemy 5 urodziny potwora puchatego.
Ziomek zaczyna szósty rok swojego żywota i choć u królików oznacza to, że powoli zaczyna wkraczać w wiek królika seniora, to zwierzu energii nadal ma mnóstwo, bryka i psoci. Zdaje się, że będzie wesołym i żwawym panem po 50-tce :)
Pan i pani królika mają nadzieję, że będzie na tyle dzielny, zdrowy i żywotny, co by Maleństwo miało okazję go zapamiętać, a nie znać tylko ze wspólnych fotografii.
Rodzinka życzy uszakowi wiele zdrowia, a pancia z tej okazji postarała się o prezent, czyli sporą gałąź lipy z dużą ilością świeżutkich, zieloych listków i paczkę suszonych płatków kwiatów.


czwartek, 17 kwietnia 2014

Młoda kapustka, mniej tradycyjnie, z białym winem

Miałam zrobić tradycyjną młodą kaputkę (tu), ale na stole w kuchni stało wytrawne białe wino, czekając, aż użyję go do zrobienia marynowanego czosnku (czosnek nastawiony, ale to mój pierwszy raz i dopiero zobaczę co z tego wyjdzie).
Stało tak sobie i pomyślałam, że tradycyjną wersję kapustki zrobię kiedy indziej, a dziś czas na eksperymenty.
Bardzo pysznie wyszło.

Potrzeba:
- niewielka główka młodej kapusty (0,8 - 1 kg),
- duża cebula i 3-6 sporych ząbków czosnku (zależy jak czosnkowo lubicie, ja dałam 6),
- duży pęczek koperku i pół pęczka natki pietruszki,
- 300 ml białego wytrawnego wina
- sól, pieprz, łyżka curry*, chlust maggi,
- czubata łycha masła i oliwa do smażenia

Kapustę szatkujemy (ja lubię w większych kawałkach, ale wy kroicie jak chcecie), cebulę kroimy w półplasterki, czosnek niezbyt drobno siekamy. Wszystko partiami podsmażamy na patelni, kolejne podsmażone partie wrzucamy do gara, do którego wcześniej wlaliśmy wino z rozmieszanymi w nim przyprawami. Lekkie skarmelizowanie brzegów niektórych kawałków kapusty czy cebuli tylko podkręci smak. Listki natki i koperku kroimy grubiej, łodyżki drobno, dorzucamy, porządnie mieszamy całą zawartość gara.
Na wierzch kładziemy łychę masła i włączmy gaz.
Dusimy na wolnym ogniu, mieszając od czasu do czasu, aż do pożądanej miękkości kapusty (ja wolę taką jeszcze lekko chrupką, al dente).

Podajemy z tłuczonymi ziemniakami i jajkiem sadzonym albo ziemniakami i mięskiem, lub z łososiem, albo tak jak ja dziś na śniadanie po prostu z pieczywem.

*z dotychczas przetestowanych najbardziej lubię curry kamisa, ale oczywiście dodajecie to, które lubicie najbardziej

sobota, 12 kwietnia 2014

Zupa z liści, rzodkiewkowo-sałatowa

Lubię bardzo liście rzodkiewek, ale rzadko wykorzystuję je w kuchni. Raz, że zwykle są zżółkłe i brzydkie, dwa, że większość jest pędzona nawozami i liście zawierają mnóstwo azotanów i azotynów (jak zresztą większość tych najwcześniejszych nowalijek).
Tym razem jednak trafił mi się ładny i wielki pęczek ze świeżutkimi, zielonymi liśćmi, aż szkoda było wyrzucić; a że trochę azotanów raz na jakiś czas nie zabija, to zapraszam Was na smakowitą zupę z liści.
Niby niewiele składników, ot zupa, taki tam zielony krem, ale jest pyszna, a dzięki ziemniakom jest bardzo pożywna i spokojnie wystarczy na sycący obiad.

Potrzeba (na obiad dla 2 os.):
-duży pęczek rzodkiewek z ładnymi liśćmi,
-nieduża główka sałaty rzymskiej lub masłowej,
-nieduża cebula i 4 ząbki czosnku,
-8-10 średnich ziemniaków,
-bulion warzywny lub woda i opakowanie zupki typu gorący kubek (np. serowa, brokułowa, jarzynowa lub krem z kury),
-sól, pieprz, szczypta ziół prowansalskich,
-masło,
-kiełki rzodkiewki, listki bazylii, rzodkiewki, liście sałaty i grzanki do podania


Bulionem lub wodą (ok. 750 ml) zalewamy drobno pokrojone ziemniaki i gotujemy do miękkości. Na maśle (2 łyżki) szklimy cebulę i czosnek, i wraz z masłem z patelni dodajemy do ziemniaków pod koniec gotowania. Wrzucamy liście z pęczka rzodkiewek razem z łodyżkami i większość sałaty (zostawiamy te najmłodsze listki ze środka) i jak troszkę zmiękną (mają się tylko zblanszować, a nie ugotować) wyłączmy gaz. Jeśli użyliśmy wody, a nie bulionu, to teraz dorzucamy do garnka saszetkę zupki typu gorący kubek i mieszamy (najlepszy będzie krem brokułowy lub jarzynowy, fajnie też smakuje serowa, ale ma intensywny smak i będzie mocno wyczuwalna w smaku).
Zostawiamy żeby trochę przestygło (chyba że macie blender, który daje radę i w gorącym) i miksujemy na krem, jeśli jest zbyt gęste dodajemy trochę wody lub bulionu.
Do kremu dodajemy zioła, pieprz i sól do smaku. Całość stawiamy na gaz, często mieszając doprowadzamy do wrzenia i gotujemy kilka minut.
Rozlewamy na talerze i wrzucamy na środek 2-3 posiekane rzodkiewki, trochę kiełków, pocięty w drobne paseczki liść sałaty i liść lub dwa bazylii, wokół posypujemy grzaneczkami (u mnie kupne, ziołowe).
Smacznego zielonego.

A kiedyś będę mieć ogródek i własne rzodkiewki, wtedy ich liście znacznie częściej będę zajadać w sałatkach i zupach. Wtedy dostaną się też Ziomkowi, bardzo je lubi, ale kupnych nie dostaje, bo króliki są znacznie bardziej wrażliwe na szkodliwą chemię w jedzeniu niż ludzie.

Zupka inspirowana przepisem z ulotki sklepowej tu.

wtorek, 1 kwietnia 2014

Bakłażanowe spaghetti niby bolognese

Jakoś tak wyszło, że znalazłam w lodówce bakłażana, który zapodział się tam i prosił się o szybkie zjedzenie. Został więc szybko zjedzony w sosie do spaghetti. Nie chciało mi się kombinować, więc zrobiłam sos jak bolognese tylko zamiast mielonego wystąpił bakłażan.
Nie wiem czemu nie wpadłam na to wcześniej. Może po prostu o najprostsze pomysły najtrudniej, a do tej pory nie miałam zmęczonego życiem, samotnego bakłażana w prawie pustej lodówce.
Nie to, że nie lubię klasycznego sosu z mielonym mięskiem, ale bakłażany ubóstwiam i jakby mi życie dało do wyboru nigdy już nie zjeść spaghetti z mielonym albo z bakłażanem, to na przyszłość śmiało wybieram bakłażany.
Warzywo- czy mięsożrecy spróbujcie oberżynowego spaghetti. To jest pyszne.

Potrzeba (na 2 głodne osoby):
-średni bakłażan,
-puszka krojonych pomidorów i 2-3 łyżki koncentratu pomidorowego,
-niewielka cebula i 2-6 ząbków czosnku (w zależności od tego jak bardzo czosnkolubni jesteście, my jesteśmy bardzo, więc daję 6 i robię bardzo czosnkowe spaghetti),
-oregano, sól, pieprz, szczypta chilli (jeśli lubicie)
-parmezan lub pecorino oraz posiekana świeża bazylia
-świeżo ugotowany w osolonej wodzie (ale koniecznie nierozgotowany) makaron spaghetti (warto rozejrzeć się i wybrać ten, co ma w składzie 100% pszenicy durum, będzie lepszy niż udawacze niestuprocentowi)


Piękny, lśniący, o głęboko fioletowej barwie owoc oberżyny (czy ja już kiedyś wspominałam, że kocham bakłażany?) kroimy na plastry ok. 1 cm grubości. Na blacie kładziemy papierowy ręcznik, solimy go obficie i układamy plastry bakłażana, pruszymy porządnie solą z wierzchu i przykrywamy drugim papierowym ręcznikiem, dociskając go do powierzchni plastrów. Zostawiamy w spokoju na około 20 minut.
Cebulę siekamy niezbyt drobno, a czosnek dość drobno.
Plastry bakłażana dociskając wycieramy suchym papierowym ręcznikiem i potem mokre od słonego i gorzkiego soku papiery wyrzucamy. Połowę siekamy bardzo drobno, drugą połowę kroimy grubiej (gotowy sos będzie miał wtedy o wiele ciekawszą konsystencję).
Wstawiamy wodę na makaron, a na drugim palniku na dużej patelni przesmażamy na oliwie do smażenia z łyżką masła cebulę i czosnek. Potem dodajemy partiami bakłażana i przesmażamy. Dodajemy przyprawy i zalewamy pomidorami z puszki wymieszanymi z koncentratem, dusimy ok. 20 min. aż bakłażan zmięknie, a sos trochę odparuje.
Na talerz nakładamy spaghetti, sos i posypujemy z wierzchu startym serem i posiekanymi liśćmi bazylii.
Smacznego.

Fotki gotowego dania na razie nie będzie, bo jestem jełopa i zostawiłam mój aparat foto u teściowej prawie dwa tygodnie temu. Na razie macie więc zdjęcie bakłażana z mojego fotkowego archiwum,a jak już odzyskam aparat, to zrobię bakłażonowy sos ponownie i pokażę jak pysznie i czerwono się prezentuje.

PS z dn. 25.04
Dziś też było na obiad takie bakłażanowe niby bolognese. Pyszne i tym razem sfotografowane. Tym razem nie miałam bazylii, posypałam natką pietruszki, też smacznie, ale z bazylią lepiej.