W poprzednim wpisie było, że sajgonki będą "jutro", ale coś mi czasu zbrakło i są dopiero teraz. No ale lepiej późno niż wcale, nie? Sajgonki to niezłe pole do popisu dla wyobraźni, bo nadzień jest do wyboru bez liku. Pierwsze sajgonki na blogu to akurat będzie klasyka. Są naprawdę pyszne, były na obiad trzy dni pod rząd i nikt nie narzekał tylko zajadał : )
Potrzeba:
*mielona wieprzowina
*marchew, biała część pora, cebula, czosnek, seler, dymka, natka
*curry, przyprawa 5 smaków, sól, pieprz, mielona czerwona papryka (słodka i troszkę ostrej), sos sojowy, mielony cynamon, mielone goździki
*ugotowany japoński makaron udon (ma wyraźny smak i bardzo mi pasował w sajgonkach, ale oczywiście zwykle jest w środku makaron sojowy)
Mięso mieszamy z przyprawami i zgniecionymi ząbkami czosnku. Na patelni szklimy na maśle cebulkę, potem dodajemy por i drobno pokrojony seler, przesmażamy. Dodajemy olej, podgrzewamy, wrzucamy mięso. Smażymy mieszając, aż nadzienie się ugotuje. Jeśli potrzeba dosalamy albo dodajemy więcej pieprzu. Po zgaszeniu ognia dodajemy marchewkę pokrojoną w cienkie słupki, dymkę i sporo natki, pasowałaby też drobno pokrojona sałata lodowa albo rzymska, ale nie miałam niestety.
Do talerza nalewamy ciepłej wody do namaczania papieru ryżowego. Wkładamy płatek papieru, jak zmięknie kładziemy na deskę, wkładamy następny do wody i ten następny mięknie w czasie, kiedy zawijamy sajgonkę.
Papier ryżowy można zjeść od razu po namoczeniu, nie trzeba przerabiać go termicznie. Pierwszego dnia, kiedy sajgonki nadziane były jeszcze gorącym farszem zostały zjedzone od razu bez smażenia. W tej wersji smakowały mi najbardziej. Dnia drugiego posmarowałam je oliwą i upiekłam. Nie polecam opiekania sajgonek w piekarniku : ) Dnia trzeciego zostały tradycyjnie usmażone na dużej ilości oleju i pożarte po odsączeniu na papierowym ręczniku. Ta wersja najbardziej smakowała ukochanemu.
Jeśli chodzi o proporcje składników, to gotuję na oko i z opisem ilości zawsze mam spory problem. W tych sajgonkach było ok 0,5 kg mięsa (na dwie osoby to dużo strasznie wyszło tego farszu i dlatego jedliśmy sajgonki przez trzy dni). Średnia marchew, ćwiartka selera, ok. 10cm pora, duża cebula, 4 duże ząbki czosnku. Niepełna łyżka curry, łyżka z górką 5 smaków, pół łyżki papryki słodkiej, po pół łyżeczki ostrej papryki i cynamonu, spora szczypta mielonych goździków. Dwie łyżki sosu sojowego. To ilości orientacyjne, przyprawy dodajecie według własnego smaku. Farsz leżał w lodówce goły, zawijany w papier ryżowy był zaraz przed przygotowaniem. Nie wiem czy takie już pozwijane przetrwałyby smaczne tyle czasu.
Pyszności :)
OdpowiedzUsuńdawno nie robiłam i już mi się marzą.
Spróbuj kiedyś do wody dodać kostkę rosołową albo maggi, papier nabiera trochę innego smaku.
W wersji dla smakoszy papier ryżowy moczy się w piwie - ten patent mam od oryginalnego Chińczyka.
Pozdrawiam
Ewa
Ooo, patent moczenia papieru ryżowego w piwie albo maggi brzmi super. Przetestuję na pewno przy okazji następnych sajgonek. Dziękuje za sympatyczny i inspirujący komentarz. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńjustyna