.

.

niedziela, 12 czerwca 2016

Syrop z kwiatów czarnego bzu

Bardzo aromatyczny, jasnozłoty syrop z hyćkowych kwiatów.
Dla mnie kluczową kwestią jest jego smakowitość, ale jest też przy okazji zdrowy, wspomaga odporność, dodany do gorącej herbaty (szczególnie z lipy) wspomoże przy przeziębieniach.
Do czego potem wykorzystać taki syrop?
Jest świetny do piwa zamiast kupnego, sztucznego soku malinowego. Uwielbiam czarną herbatę z dodatkiem tego syropu, ale do zielonej, ziołowej czy owocowej też pasuje. Wraz z plasterkiem świeżej cytryny lub limonki używamy go jako zaprawkę do gazowanej wody w celu otrzymania pysznego, orzeźwiającego napoju. A także do dosmaczenia lemoniady, do nadania niebanalnego smaku przetworom z truskawek, rabarbaru, malin lub wiśni, do wina musującego i w ogóle do drinków, do polania budyniu albo lodów cytrynowych lub czekoladowych, do mrożonej kawy, do zrobienia bzowej wódki, do dosmaczenia twarożków, jogurtów i masy na sernik lub serowego nadzienia do naleśników, pierogów i wiele innych...

Potrzeba:
- 1kg cukru
- 1,5l wody
- duża cytryna i limonka*
- 40-50 baldachów kwiatów czarnego bzu
-na zdjęciu z podwójnej porcji (ok. 3litry)

Kwiaty zbieramy tylko w ciepłe, suche, słoneczne dni (będą bardziej aromatyczne i pełne pyłku). Zbieramy baldachy w pełni rozwinięte, ale nie przekwitłe, nie zbrązowiałe. Delikatnie układamy w koszyku lub papierowej torbie (delikatnie, żeby osypało się jak najmniej cennego pyłku). Oczywiście (na pewno to wiecie, ale na wszelki wypadek napiszę) nie golimy do cna jednego krzaka, zostawiamy coś dla owadów i na późniejsze owoce. Jeśli mamy w okolicy (nie w bezpośrednim sąsiedztwie większych dróg i linii kolejowych) naprawdę duży i stary krzak bzu obsypany kwiatami, to można ściąć z niego całe 50 sztuk i nawet nie będzie tego po nim widać. Jednak jeśli krzaki są mniejsze, to zabieramy po trochu kwiatostanów z różnych krzewów.
Po powrocie do domu na godzinę rozkładamy baldachy kwiatami do dołu na papierowych ręcznikach lub białej ścierce, żeby żyjące na kwiatach robaczki miały okazję je opuścić.
Teraz czas na mrówczą robotę. Bierzemy baldachy i nożyczkami ścinamy kwiatki do dużego słoja, dzbanka lub po prostu garnka. Staramy się zostawić jak najmniej zielonych łodyżek (jeśli się je zostawi psują smak, ale spokojnie, jak zostanie trochę tych najcieńszych nic się nie stanie, nie trzeba odcinać każdego kwiatka osobno).


Cytrusy porządnie szorujemy, kroimy na połówki. Z każdej połówki odkrawamy po plastrze i dokładamy je do kwiatków. Wyciskamy z cytrusów sok.
Do garnka wlewamy wodę, dodajemy cukier i wyciśnięte połówki cytrusów (skórka odda syropowi aromat). Zagotowujemy. Jak porządnie zawrze dolewamy sok z cytrusów i gotujemy jeszcze krótką chwilę.
Gorącym (ale nie wrzącym) syropem zalewamy kwiatki (po wyjęciu ugotowanych połówek cytryny i limonki).
Przykrywamy i odstawiamy na dobę (warto zamieszać ze dwa razy). Syrop jest w tym słoiku, gdzie widać plasterek cytryny (w drugim jest eksperyment, bzowy ocet). Samych kwiatków było z początku 2/3 słoika, ale po zalaniu gorącym syropem biedaki się kurczą.


Następnego dnia syrop przecedzamy do garnka przez gęste sitko, zagotowujemy. Wrzący nalewamy do butelek lub niedużych słoików. Porządnie zakręcone stawiamy do góry dnem do ostygnięcia.
I cieszymy się smakiem (jak nie wypijemy wszystkiego wcześniej) nawet zimą.

*Z taką ilością soku cytrynowego syrop będzie bardzo słodki, tylko leciutko przełamany cytryną. Przy takim poziomie kwaśności, żeby otrzymać orzeźwiający i smaczny napój z wodą zwykłą czy gazowaną trzeba dodać do szklanki świeży plasterek cytryny lub limonki, bez tego wyjdzie mdłe. Jednak nie dodaję więcej soku z cytryny, bo do herbaty, twarogu, jogurtu, piwa, mrożonej kawy, lemoniady bardziej pasuje syrop słodki. Wedle swojego gustu oczywiście możecie dodać więcej soku z cytryny, do smaku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz