.

.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zupy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zupy. Pokaż wszystkie posty

środa, 31 lipca 2019

Kartoflanka z kwasem z ogórków, czyli "uboga ogórkowa"

Właściwie to powinnam zatytuować ten post po prostu "uboga ogórkowa".
Uboga, bo mało składników, ale zdecydowanie nie uboga w smak.
Coś tak prostego naprawdę jest pyszne i sycące, a cała sztuczka tkwi w smażeniu składników przed ugotowaniem oraz w domowym soku z ogórków, które kisiliśmy z dużą ilością kopru, chrzanu i przypraw. Woda z kupnych ogórków nie ma tu sensu, nie warto.
Przykro mi, wersja dietetyczna nie wchodzi tu w grę.


Potrzeba:
*duża cebula
*kilka ząbków czosnku (u mnie co najmniej 5, ale przyznaję, że my czosnkolubni jesteśmy)
*kilogram ziemniaków
*świeżo mielony pieprz
*sok spod kiszonych ogórków
*oliwa i ciut masła (lub sama oliwa) do smażenia
*koperek
 i już

Cebulę kroimy w kostkę, czosnek zgniatamy bokiem noża i siekamy, ziemniaki kroimy w niewielką kostkę.
Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki oliwy (z wytłoczyn, taka do smażenia) i dajemy pod koniec troszkę masła, podsmażamy cebulę z czosnkiem. Wrzucamy wraz z tłuszczem do garnka. Ponawnie dajemy oliwę (trochę więcej niż do cebuli) i ciut masła i smażymy 1/3 pokrojonych ziemniaków. Na większym ogniu, odważnie, mają się porządnie, smakowicie przyrumienić. Na koniec wlewamy na patelnię trochę wody, mieszamy żeby zebrać to rumiane, przysmażone z dna patelni i wlewamy do garnka.
Dodajemy resztę ziemniaków, pieprz i wlewamy tylko tyle wody, żeby przykryła ziemniaki.
Gotujemy do miękkości ziemniaków.
Wrzucamy garść posiekanego koperku i wlewamy kwas z ogórków. Ja dwie szklanki, ale ogólnie to do smaku, zależy jak kwaśne lubicie.
Zagotowujemy, próbujemy, ewentualnie dosalamy do smaku jeśli sok z ogórków na słoność nie wystarczył.
Na talerzu posypujemy świeżym koperkiem.
Pycha.
Ważne żeby część ziemniaków przysmażyć dla smaku, ale nie wszystkie, bo reszta puści skrobię w trakcie gotowania i zrobi się mięciutka.
Ta zupa, gęsta od ziemniaków ma smakowitą konsystencję i nie warto dodawać posiekanych ogórków ani żadnego mięsa.
Niby nic, ale smaku pełno.
Mniam :)
Wiem, na zdjęciu pół miseczki tylko i średnio to wygląda, ale to jest zdjęcie dokładki ;)
A na zakończenie ogórek wąsaty wersja prenatalna :)




czwartek, 9 listopada 2017

Krupnik grzybowy

Kocham zupy, a szczególnie mocno kocham je jesienią.
Kto ma w zamrażarce grzybową wodę może zrobić sobie taki mariaż krupniku i grzybowej.
Sycący i pyszny, idealny na listopad. Jeśli nie macie grzybowej wody trzeba dodać garść suszonych grzybów.
Tak, wiem jak to wygląda :D Zaiste niefotogeniczny wygląd ma to danie, ale jesiennym burym popołudniem nie wygląd się liczy, a smak i moc rozgrzewająca.


Potrzeba:
- dwie marchewki, 10cm pora, pół selera, pietruszka, nieduża cebula, 3 ząbki czosnku, duży ziemniak
- 2/3 szklanki kaszy jęczmiennej perłowej lub pęczaku
- wędzone żeberka lub kawałek wędzonego boczku
- dwa duże podgrzybki lub koźlaki (bez grzybowej wody można więcej), albo kilka pieczarek
- 1l wody grzybowej i 1,5l wody lub 2,5l wody i garść suszonych grzybów
- sól, kilka kulek pieprzu, dwa liście laurowe, 2-3 kulki ziela angielskiego, czubata łyżka majeranku, łyżka ziaren kozieradki (jak nie macie pomińcie, ale warto je mieć)

Do garnka wkładamy warzywa: marchewki, por, czosnek pokrojone w cienkie plasterki, cebula w półkrążki, ziemniak w niedużą kostkę, 1/3 pietruszki i 1/3 kawałka selera w drobniutką kostkę, resztę w kawałku, żeby było łatwo wyjąć i wywalić. Wkładamy też mięso i przyprawy. Przyprawy naprawdę warto zamknąć w zaparzaczu do herbaty, takiej kulce z drucianej siatki na łańcuszku i w nim gotować je w garze. Dzięki temu potem łatwo je wyjąć i nie plączą się nam w zupie. Zalewamy wodą z wodą grzybową lub samą wodą wraz z pokruszonymi w palcach na drobne kawałki suszonymi grzybami.
Gotujemy, aż mięso i ziemniaki będą miękkie. Zdejmujemy garnek z ognia, wyjmujemy mięso, oddzielamy od kostek i tłuszczu, pokrojone w kawałki wkładamy z powrotem do garnka.
Dodajemy kaszę i pokrojone w nieduże kawałki grzyby. Gotujemy jeszcze 20 min., ewentualnie można dolać ciut wody jeśli zupa wyjdzie zbyt gęsta.
Podajemy z natką pietruszki.
I już.

PS na zdjęciu z natką suszoną, ale oczywiście lepsza jest ze świeżą.

piątek, 6 maja 2016

Ziemniaczany krem z mlekiem kokosowym

Kartoflanka, niedużo składników, a efekt świetny.
Poza tym, że niebanalna w smaku to jeszcze tania i sycąca (spokojnie będzie obiadem jednodaniowym). Dodanie już na talerz usmażonego na chrupko pikantnego chorizo (lub czegokolwiek wyrazistego) smakowicie przełamuje delikatność zupy.
Spokojnie można pominąć mięsny dodatek.
Inspiracją był któryś z odcinków Okrasy łamiącego przepisy. Bazą zupy są ziemniaki, seler i por oraz puszka mleka kokosowego. Co tam jeszcze pan Karol dodał nie pamiętam, doprawiłam po swojemu.
W dodatku to kolejny przepis, który ogromnie zasmakował nie tylko rodzicom, ale i Małemu Człowiekowi (dzieć dostał bez pikantnego dodatku).
Jak to zwykle u mnie przepis w ilości na dwa dni, dla dwóch dorosłych i dziecka.

Potrzeba:
- 6 średnich ziemniaków
-nieduża cebula i 2-4 ząbki czosnku (zależy jak czosnkolubni jesteśmy)
- por
- większy seler
- puszka mleka kokosowego
- sól, pieprz, curry, tymianek
- do podania pikantne chorizo (lub boczek, lub dobra wędzona kiełbasa, lub ziołowe grzanki, lub prażona cebulka, lub kiełki cebuli czy rzodkiewki, lub posiekane młode listki chrzanu albo czosnku niedźwiedziego, lub rzeżucha, lub kwiaty nasturcji, itp., itd.)

Warzywa kroimy raczej drobno, ale nie trzeba zbyt starannie i tak wszystko później zmiksujemy (ziemniaki i seler w kostkę, cebulę w półplasterki, czosnek i por w plasterki). Ja pora daję i białą część i większość zielonego (zielone trzeba pokroić na cieniutkie paseczki, żeby potem nitki z liści nie pływały w zupie), bo wszyscy lubimy pory. Jeśli nie macie ochoty na wyraźnie porowy posmak dajcie tylko białą część.
Na patelni rozgrzewamy kilka łyżek oliwy do smażenia, na rozgrzaną dodajemy czubatą łyżkę masła, jak się roztopi wrzucamy cebulę, czosnek, por i 1/4 ziemniaków, smażymy do zeszklenia cebuli. Sypiemy dwie łyżki curry i jeszcze chwilkę przesmażamy mieszając.
Zawartość patelni przekładamy do garnka dokładnie zgarniając cały aromatyczny tłuszcz z curry (warto do opróżnionej patelni wlać szklankę wody przemieszać i wlać do garnka).
Do gara wkładamy też resztę ziemniaków i seler, zalewamy wodą tak żeby przykryła warzywa plus 2-3cm. Gotujemy do miękkości ziemniaków, wlewamy puszkę mleka kokosowego, miksujemy. Jeśli jest za gęsta dolewamy jeszcze trochę wody. Dodajemy łyżeczkę suszonego tymianku, pół łyżeczki świeżo mielonego pieprzu i sól do smaku (weźcie poprawkę na to, że większość curry już ma w składzie sól). Stawiamy na gaz i czasem mieszając gotujemy jeszcze chwilę (do zawrzenia).
W czasie kiedy czekamy na zagotowanie się zupki podsmażamy na chrupko pokrojone w cienkie plasterki chorizo.
Rozlewamy na talerze, hojnie kładziemy chorizo (na zdjęciu nie widać ile go jest, bo część się utopiła), polewamy zupę łyżką aromatycznego tłuszczu i zajadamy.

Zamiast chorizo może być też pokrojony w kostkę i wysmażony boczek lub wędzona kiełbasa (warto posypać wtedy zupę szczyptą chilli). Można też zrobić wersję wege i posypać zupkę prażoną cebulką, grzankami lub aromatyczną, pikantną zieleniną (np. kiełkami lub posiekanymi młodymi listkami chrzanu). Lub czymkolwiek innym na co będziecie mieć ochotę.
Jeśli dziecku nie solicie w ogóle, to potrawa jest o tyle wygodna, że tę zupę bez straty dla smaku można posolić dopiero indywidualnie na talerzu.
Tłuszcz z patelni, tłuszcz z chorizo lub boczku. Jak się pobieżnie przejrzy przepis, to można odnieść wrażenie, że zupa jet bardzo ciężka i tłusta. Spokojnie, w tych kilku łyżkach tłuszczu mieści się mnóstwo smaku, a rozkładają one się na cały gar zupy, pojedyncza porcja wcale nie jest tłusta i ciężka. Można wprawdzie zrobić wersję całkiem "light", bez podsmażania warzyw, ale to już nie będzie to samo.

piątek, 17 kwietnia 2015

Kartoflanka z arabską nutą

Niech Was nie zwiedzie bury wygląd, zupa jest smakowita, sycąca i bardzo aromatyczna.
Jeśli tylko macie blender żyrafę, to polecam taki obiadek szczególnie w czas dziwnej tegorocznej wiosny, kiedy kolory już się pojawiają i słońce też już jest, ale ciągle zimno.
Można robić ją w wielu wersjach smakowych, zamiast kolendry i kuminu może być, np. potężna łycha majeranku i trochę wędzonej papryki albo curry.
Zupa ta jest obok pomidorowej ulubioną zupą mojego 1,5 rocznego dziecia.*


Potrzeba :
(z tych proporcji wychodzi obiad na 2 dni dla 2 dorosłych i dziecia)
-ok.1kg ziemniaków
-dwie spore pietruszki, dwie marchewki, duża cebula, duży por (biała i jasnozielona część), nieduży seler (albo pół jeśli nie lubicie), 3-5 ząbków czosnku (my lubimy dużo, więc daję 5)
-3 czubate łyżki masła
- sól, pieprz, niecała łyżeczka suszonego tymianku, ziarna kuminu (nie kminku!) i kolendry, chilli, liść laurowy i 2 suszone liście limonki kaffir (które spokojnie można pominąć, ale bardzo polecam sobie takie zakupić), ewentualnie chlust maggi
-opcjonalnie 5-6 strączków okry lub szklanka zielonego groszku albo garść strączków fasolki szparagowej
-do podania aromatyczny żółty ser, zielone (szałwia, szczypiorek lub pietruszka), mogą być też posiekane orzechy włoskie, ewentualnie kawałki wędzonego kurczaka lub podsmażony boczek jeśli koniecznie chcecie z mięsem

Pół cebuli, pietruszki, marchew, por, seler i ziemniaki kroimy na mniejsze kawałki i gotujemy. Ja robię to w parowarze (30-35min) i bardzo Wam taką opcję polecam, bo warzywa będą bardziej aromatyczne. Jeśli nie macie parowaru, to żadna przeszkoda oczywiście, zalewamy warzywa niewielką ilością wody (tak tylko żeby je przykryła) i gotujemy, aż ziemniaki zmiękną.
W czasie gdy warzywa się gotują łyżkę ziaren kolendry (jeśli bardzo lubicie, jak my, to ta łyżka może być kopiata) i 1-2 łyżeczki kuminu rozcieramy w moździerzu (nie na pyłek, ot tak żeby się pokruszyły). Ziarna podprażamy chwilę (ze 4 minutki) na suchej patelni, żeby wydobyć aromat i przesypujemy z powrotem do moździerza.


Na tej samej patelni roztapiamy 2 łyżki masła. Pół cebuli kroimy w cienkie plasterki i dusimy na masełku, pod koniec dodając zgniecione ząbki czosnku (nie dajemy czosnku od razu, żeby się nie przypalił). Zestawiamy patelnię z ognia.
Warzywa z parowaru przekładamy do garnka i dolewamy 1-1,5l zimnej wody (a jeśli gotowaliśmy je w garnku, to czekamy, aż trochę przestygną) i blendujemy na w miarę gładki krem (mnie grudki nie przeszkadzają, ale jeśli jesteście perfekcjonistami to możecie przetrzeć zupę przez sitko). Powinien wyjść gęsty, czasem bardzo gęsty krem.
Teraz dorzucamy przyprawy, zawartość patelni razem z tłuszczem, pozostałą łyżkę masła i pokrojoną na plasterki okrę albo mrożony groszek (jeśli jest z puszki lepiej wrzucić na koniec, już po zdjęciu gara z ognia), albo pokrojoną na ok. 1cm kawałki fasolkę.


Jeśli trzeba mieszając dolewamy jeszcze wodę, aż do uzyskania pożądanej konsystencji.
Wstawiamy na gaz i gotujemy, często mieszając, jeszcze 10-15min. od momentu zawrzenia. Zielone warzywa nie powinny się rozgotować, żeby było coś na ząb w gładkiej zupie.

Po rozlaniu na talerze posypujemy jakimś ostrzejszym żółtym serem, posiekanym zielonym i ewentualnie orzechami (ale akurat do zdjęcia nie miałam w szafce).

*Jeśli i Wy macie małego człowieka, to dodając przyprawy nie wrzucamy z resztą soli i chilli, a pieprzu tylko część. Kiedy zupa jest gotowa odlewamy do małego garnka część dla dziecka i dopiero potem dodajemy sól, chilli i resztę pieprzu, i mieszamy dokładnie. Dzieciowi oczywiście też można posypać serem i zieleniną jeśli lubi.

sobota, 12 kwietnia 2014

Zupa z liści, rzodkiewkowo-sałatowa

Lubię bardzo liście rzodkiewek, ale rzadko wykorzystuję je w kuchni. Raz, że zwykle są zżółkłe i brzydkie, dwa, że większość jest pędzona nawozami i liście zawierają mnóstwo azotanów i azotynów (jak zresztą większość tych najwcześniejszych nowalijek).
Tym razem jednak trafił mi się ładny i wielki pęczek ze świeżutkimi, zielonymi liśćmi, aż szkoda było wyrzucić; a że trochę azotanów raz na jakiś czas nie zabija, to zapraszam Was na smakowitą zupę z liści.
Niby niewiele składników, ot zupa, taki tam zielony krem, ale jest pyszna, a dzięki ziemniakom jest bardzo pożywna i spokojnie wystarczy na sycący obiad.

Potrzeba (na obiad dla 2 os.):
-duży pęczek rzodkiewek z ładnymi liśćmi,
-nieduża główka sałaty rzymskiej lub masłowej,
-nieduża cebula i 4 ząbki czosnku,
-8-10 średnich ziemniaków,
-bulion warzywny lub woda i opakowanie zupki typu gorący kubek (np. serowa, brokułowa, jarzynowa lub krem z kury),
-sól, pieprz, szczypta ziół prowansalskich,
-masło,
-kiełki rzodkiewki, listki bazylii, rzodkiewki, liście sałaty i grzanki do podania


Bulionem lub wodą (ok. 750 ml) zalewamy drobno pokrojone ziemniaki i gotujemy do miękkości. Na maśle (2 łyżki) szklimy cebulę i czosnek, i wraz z masłem z patelni dodajemy do ziemniaków pod koniec gotowania. Wrzucamy liście z pęczka rzodkiewek razem z łodyżkami i większość sałaty (zostawiamy te najmłodsze listki ze środka) i jak troszkę zmiękną (mają się tylko zblanszować, a nie ugotować) wyłączmy gaz. Jeśli użyliśmy wody, a nie bulionu, to teraz dorzucamy do garnka saszetkę zupki typu gorący kubek i mieszamy (najlepszy będzie krem brokułowy lub jarzynowy, fajnie też smakuje serowa, ale ma intensywny smak i będzie mocno wyczuwalna w smaku).
Zostawiamy żeby trochę przestygło (chyba że macie blender, który daje radę i w gorącym) i miksujemy na krem, jeśli jest zbyt gęste dodajemy trochę wody lub bulionu.
Do kremu dodajemy zioła, pieprz i sól do smaku. Całość stawiamy na gaz, często mieszając doprowadzamy do wrzenia i gotujemy kilka minut.
Rozlewamy na talerze i wrzucamy na środek 2-3 posiekane rzodkiewki, trochę kiełków, pocięty w drobne paseczki liść sałaty i liść lub dwa bazylii, wokół posypujemy grzaneczkami (u mnie kupne, ziołowe).
Smacznego zielonego.

A kiedyś będę mieć ogródek i własne rzodkiewki, wtedy ich liście znacznie częściej będę zajadać w sałatkach i zupach. Wtedy dostaną się też Ziomkowi, bardzo je lubi, ale kupnych nie dostaje, bo króliki są znacznie bardziej wrażliwe na szkodliwą chemię w jedzeniu niż ludzie.

Zupka inspirowana przepisem z ulotki sklepowej tu.

piątek, 4 stycznia 2013

Boczniaki a'la flaczki

Lekka, rozgrzewająca  i aromatyczna zupka. Na odpoczynek po świątecznych i noworocznych szaleństwach obżarciowych.

Nie jestem specjalnym fanem tradycyjnych flaków. Bardzo lubię zestaw przypraw dodawany do tej zupy, jednak charakterystyczny posmak flaków, nie mówiąc już o ich zapachu w trakcie gotowania zupełnie mi nie podchodzi. Tym bardziej więc posmakowała mi ta zupa... smakuje właściwie jak flaczki, ale lepiej. Co ciekawe mimo, że z grzybów, wcale nie jest jak grzybowa.
Na fotce w wersji wegetariańskiej na bulionie warzywnym, ale może być też na wołowym lub drobiowym wywarze.

Potrzeba:
  • 200-250g boczniaków
  • duża marchewka, kawałek selera, pietruszka, kawałek pora, nie za duża cebula, 1-2 ząbki czosnku
  • sól, pieprz, łyżka słodkiej papryki i trochę ostrej (do smaku), szczypta gałki muszkatołowej, nieczubata łyżeczka imbiru w proszku, 3-4 łyżki majeranku, kilka ziaren angielskiego ziela i liść laurowy, chlust maggi
  • 1,5 litra bulionu warzywnego, drobiowego lub wołowego (od biedy 1,5 litra wody i 2 warzywne kostki rosołowe; przy użyciu kostek trzeba ostrożnie z soleniem)
  • masło
  • ewentualnie (ale bardzo niekoniecznie) drobno pokrojone mięso drobiowe lub wołowe z gotowania bulionu*
  • proporcje na 4 solidne, całoobiadowe porcje (lub 6 mniejszych)
Marchew, pietruszkę i seler kroimy w zapałkę. Cebulę kroimy dość drobno, por i czosnek w plasterki. Cebulę, por i czosnek podsmażamy lekko na maśle. Jeśli mamy bulion warzywny a nie mięsny, to masła dajemy duży kawałek (za dwie czubate łyżki), będzie potem miało wyraźny wpływ na smak zupy, która potrzebuje troszkę tłustych oczek na powierzchni**. Do garnka z bulionem wkładamy warzywa (te podsmażone przekładamy razem z masłem z patelni) i zagotowujemy. Jak zawrze dodajemy przyprawy (poza maggi). Majeranek przed wrzuceniem rozcieramy w palcach, żeby uwolnił więcej aromatu.
Boczniaki kroimy w cienkie paseczki i dodajemy do zupy po ok. 10 minutach od zagotowania (kiedy warzywa już zaczną mięknąć) i gotujemy kolejne 15-20 min. Jeśli dajemy mięsko z rosołu, to dodajemy je razem z boczniakami.
Pod koniec gotowania próbujemy i dodajemy maggi do smaku, ewentualnie dodajemy więcej pieprzu, ostrej papryki czy majeranku.
Zajadamy z pieczywem.

*Można z boczniakowych flaków zrobić danie bardziej sycące także jeśli bulion był z zamrażarki (albo robimy wersję od biedy, czyli z kostki). Razem z warzywami (jeszcze przed zagotowaniem) wkładamy do garnka ze dwie pałki z kurczaka (polecam obdarcie ich ze skórki przed gotowaniem). Przed podaniem wyjmujemy je, oddzielamy mięsko od kości i pokrojone wkładamy z powrotem do zupy. 
**Jeśli masło komuś bardzo nie pasuje, bo dieta czy coś, to można i zdrowiej. Do podsmażenia cebulki dajemy masła odrobinkę tylko, a oczka tłuszczu na zupie robimy inaczej. Po nalaniu zupy na talerz kropimy porcję jakimś fajnym, tłoczonym na zimno olejem, np. rzepakowym lub lnianym, mieszamy i podajemy.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Meksykańska pomidorowa

Po pierwsze to bardzo Was przepraszam za brak wielkanocnych życzeń, ale święta wesoło spędziłam w miejscu bez internetu. Mam nadzieję, że Wasze święta były równie udane :)
Po świątecznym obżarstwie proponuję coś aromatycznego i lżejszego, czyli zupę pomidorową w meksykańskim stylu.

Potrzeba:
* 1-1,5l bulionu
* 3 duże czerwone papryki, duża marchewka, 2 pietruszki, 10cm białej części pora, 5 ząbków czosnku, niewielka papryczka chilli bez pestek
* słoiczek smażonej papryki w occie, papryka + zalewa (to musi być smażona albo pieczona konserwowa papryka, a nie taka zwykła konserwowa, ja zawsze robię na smażonej papryce firmy Rolnik, słoiczek 300g)
* kartonik 500ml przecieru pomidorowego albo krojonych pomidorów oraz 2-3 czubate łyżki koncentratu pomidorowego
* sól, pieprz, jeśli nie daliśmy świeżej papryczki to dajemy dwie porządne szczypty chilli (albo po prostu do smaku, zupa powinna być wyraźnie pikantna), pół łyżeczki roztartego w palcach oregano, chlust maggi
* makaron i natka pietruszki do podania

Warzywa kroimy w większe kawałki, przesmażamy na maśle i dodajemy do bulionu wraz z masłem, miksujemy blenderem. Dodajemy pomidory, przyprawy i zalewę z papryki, mieszamy, stawiamy na gaz i gotujemy pół godziny, pod koniec próbujemy i ewentualnie doprawiamy. Ja daję cały słoiczek zalewy, żeby zniwelować słodycz papryki i marchewki, ale jak robicie pierwszy raz, to lepiej dać połowę zalewy, spróbować zupę jak już się trochę pogotuje i ewentualnie dodać resztę zalewy.
Po zgaszeniu gazu dorzucamy pokrojoną w większe kawałki paprykę ze słoika i mieszamy.
Na talerz wykładamy kluski, nalewamy zupę, posypujemy natką.


Do zupki, której głównym rysem smakowym są tylko pomidory i papryka potrzeba porządnego bulionu, żeby nie była płaska w smaku. Pasować będzie mocny wywar warzywny albo bulion na wołowinie lub wieprzowinie. Ta zupa powstała na takim wywarze:
duża marchewka, dwie pietruszki, kawałek selera, kilka zielonych liści pora, 4 ząbki czosnku, średnia opalona cebula*, wołowa kość i duża garść skrawków z wieprzowej szynki**, 3 liście laurowe, łyżka ziaren kozieradki***, łyżeczka ziaren pieprzu, 4 ziela angielskie, troszkę soli. Wszystkie składniki zalewamy 3 litrami zimnej wody i gotujemy 1-1,5 godziny, przecedzamy. Z połowy robimy zupę, a drugą połowę zamrażamy na jakąś inną zupę albo do risotto, albo czegoś innego do czego potrzebny będzie wywar.

* cebulę kroimy na pół, nadziewamy na widelec i miejsce przecięcia opalamy nad gazem, aż zacznie mocno pachnieć i mieć sporo czarnych kawałków
** wycinając tłuszcz i żyłki, itp. z mięsa na gulasz czy pieczeń zachowuję te ścinki w zamrażarce, żeby później mieć z czego robić wywar
*** ziarna kozieradki bardzo poprawiają smak wywarów, śmiesznie, bo to naturalne ziarna, które pachną i smakują zupełnie jak vegeta

piątek, 6 kwietnia 2012

Cytrynowa zupa rybia

Składniki na pierwszy rzut oka może nie całkiem pasują, ale efekt jest smakowity i harmonijny. Nadają się tu resztki z delikatniejszych ryb z białym mięsem jak pstrąg, dorsz, labraks czy dorada. Tu była łepetyna, ogon i kręgosłup z dorady i pstrąga. Zupa zupełnie inna niż esencjonalny, tłustszy rosół łososiowy, który w smaku przypomina bardziej rosół mięsny. Kiedyś jeszcze do kolekcji poszukam fajnego przepisu na zupę z ryb słodkowodnych jak lin czy szczupak, a może nawet karp :)
Cytrynowej zupie rybnej zupełnie nie szkodzi zamrażanie, więc połowę można wrzucić do zamrażarki na czas późniejszy, jak nam się nie będzie chciało robić obiadu :)


Na wywar:
*kręgosłupy, łby, ogony, itp. z ryb o białym mięsie
*dwie marchewki, dwie pietruszki, spory kawałek selera, zielona część pora, spora opalona cebula, kilka ząbków czosnku
*2-3 liście laurowe, 3 ziela angielskie, łyżeczka ziaren pieprzu, łyżka ziaren kozieradki (opcjonalnie, ale bardzo polecam do wszelkich wywarów na zupę), pół łyżeczki suszonego tymianku

Wszystkie składniki zalewamy 2-3 litrami zimnej wody i gotujemy godzinę. Przecedzamy do drugiego garnka. Wyjmujemy marchew, pietruszkę i seler.
Cebula nie musi być koniecznie opalona, ale polecam przeciąć ją na pół, nadziać na widelec i opalić nad palnikiem kuchenki, aż zacznie mocno pachnieć pieczoną cebulą. Taki zabieg podbija smak wywaru.
Skąd wziąć resztki ryb? Zwykle kupuję ryby w całości, jak filetuję czy piekę zostawiam sobie resztki w zamrażarce, gdzie czekają aż najdzie mnie fantazja na rybią zupę. Tak, wiem, że pieczona ryba wygląda o wiele ładniej w całości, ale szkoda mi  wyrzucać cenne łby i ogony, ucinam je jeszcze surowej rybie. Rybie po upieczeniu wpływa to tylko na wygląd, ale nie na smak :)
Na 2-3 litry wody optymalnie jest dać resztki z 2-3 ryb, od ilości tych resztek będzie zależała intensywność rybiego smaku.

Na zupkę:
* 3 spore ziemniaki, marchewka i pietruszka, warzywa odłożone z robienia wywaru, cebula, 3 ząbki czosnku, ok. 10cm białej części pora, masło, spora szczypta curry
* chlust maggi, sok z cytryny i otarta skórka z 1/2 cytryny, sól, pieprz, ew. jeszcze trochę tymianku
* brukselka lub cukinia, łazanki

Na maśle przesmażamy z curry grubo pokrojone cebulę, por i czosnek, dodajemy do wywaru. Na patelnię dajemy jeszcze masła i przesmażamy pokrojone ziemniaki, marchew i pietruszkę, też wraz z masłem z patelni dodajemy do wywaru.  Dodajemy przyprawy (bez soku z cytryny), warzywa z robienia wywaru i gotujemy do miękkości ziemniaków. Soląc pamiętamy o tym, że curry i maggi też jest trochę słone. Studzimy tak, żeby można było zupę potraktować blenderem, dajemy sok i miksujemy na krem. Za pierwszym razem polecam dodawać sok z cytryny partiami, żeby zobaczyć jaki stopień kwaśności nam pasuje. Próbujemy, ewentualnie doprawiamy, stawiamy na gaz do zawrzenia i wyłączamy.

Wykładamy na talerz ugotowaną brukselkę i łazanki, zalewamy zupą, posypujemy zieleniną.
Smacznego

PS jeśli nie lubimy brukselki, to możemy dać zielony groszek albo cukinię (którą kroimy w grube plastry i wrzucamy na 2-3 min. do posolonej, gotującej się wody, odcedzamy i dajemy na talerz zamiast brukselki)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Rosół łososiowy

W mojej zamrażarce dość często goszczą łososiowe łby, ogony i kręgosłupy. To wynik mieszkania blisko Makro w Markach, gdzie są świeżutkie i dobre ryby (głupio tak reklamować, ale ... no cóż, po świeże, dobre ryby jeździ się do makro i tak po prostu jest, więc tak piszę). Rodzinka wybiera się tam czasem, kupuje całego 4 kilogramowego łososia, filetuje go u mnie w kuchni, zabiera mięso, a mi zostają resztki. Z tych resztek radośnie robię sobie zupę. Łosoś to taka dziwna ryba, której bliżej do "normalnego" mięsa niż do śledzia, więc i rosół z niego mocniejszy niż taka po prostu rybia zupa. Polecam do tej zupy makaron gryczany soba. Taki zwykły tu nie pasuje, nie pasuje tak bardzo, jak soba do pomidorowej.

Potrzeba:
na ok. 2 litry gotowego wywaru
*łeb, kręgosłup, ogon z łososia
*marchewka, duża pietruszka, ok. 10 cm pora (ta zielona część), mały seler (dobrze jest jak do selera mamy też trochę natki), spora cebula*, 3-4 ząbki czosnku
*liście laurowe, 3 ziela angielskie, pół łyżeczki ziaren pieprzu, jak mamy to łyżkę ziaren kozieradki, sól
*makaron gryczany soba, marchewka pokrojona w talarki, mogą być (choć nie muszą, jak ktoś nie lubi) dwie łodygi selera naciowego, spora garść pestek słonecznika i druga sezamu, nie zaszkodzi kawałek mięsa z łososia albo strzępki wędzonego

W dużym garnku układamy jarzyny, resztki łososia i przyprawy (pierwsze trzy gwiazdki listy składników) i zalewamy zimną wodą. Gotujemy ok. 1,5 godziny.


Zupę troszkę studzimy, ale nie całkiem, żeby tłuszcz nie zgęstniał i przecedzamy przez sitko (jak zbytnio wystudzimy, to smakowite oka zostaną na sitku). Do przecedzonego wywaru dokładamy kawałek marchewki i ew. seler naciowy pokrojony w cienkie talarki. Próbujemy, ewentualnie doprawiamy, można dodać trochę maggi. Stawiamy na gaz celem ponownego zagotowania. W tym czasie wstawiamy osoloną wodę na makaron, jak zawrze to dorzucamy sobę i gotujemy według przepisu na opakowaniu, uważamy aby nie rozgotować. Jak rosół zawrze dorzucamy pestki (ja lubię nieprażone, ale jak ktoś woli, to mogą być podprażone na suchej patelni) oraz ewentualnie kawałki surowego łososia, wyłączmy gaz jak mięsko się zetnie.
Na talerz wykładamy makaron, nalewamy zupę i posypujemy posiekaną natką albo dymką.


Na fotce jest akurat wersja wypasiona, bo zamiast pestek są podsmażone na maśle opieńki, położone na zupie tuż przed podaniem, a obok łosoś podsmażony na maśle z sokiem i startą skórką z cytryny. Ale wersja podstawowa w zupełności wystarcza na smakowity obiad.

*Cebulę polecam opalić nad palnikiem kuchenki lub palnikiem kuchennym, aż mocno się zaczerni i zacznie pachnieć pieczoną cebulą. Rosół będzie wtedy smaczniejszy.
*Post poddany drobnej edycji 20.07.2015

wtorek, 8 listopada 2011

Marzenie

Wróciłam do domu strasznie głodna. Otwieram lodówkę, a tam obiadek do odgrzania i ciasto. Obiad postanowiłam odgrzać później jak będzie mi się bardziej chciało, a pierwszy głód zaspokoić ciastem. Siedzę właśnie z nim przed kompikiem, robię przegląd meila, ulubionych blogów, facebooka ...

I nagle zdałam sobie sprawę z tego, że ... właśnie spełnia się jedno z moich dziecięcych marzeń : D
No bo kto w dzieciństwie nie marzył, żeby móc zjeść deser na obiad? Widzicie? Wcale nie musi tak być, że dziecięce marzenia nigdy się nie spełniają w dorosłości : )
No ta ja zajmę się zbieraniem resztek kremu z talerza, a wam zostawię fotkę potrawy, która na razie wygląda... no... tak jak wygląda, ale będzie bardzo smaczna w niedalekiej przyszłości ( owa przyszłość ).

poniedziałek, 10 października 2011

Zupa dyniowa

Na początek jeszcze jedna fotka dyniowego towarzystwa dla zaostrzenia apetytu.


A teraz zupa dyniowa, która zawsze się udaje i jest pyszna. Aromatyczna, gęsta, kremowa i żółciutka, z wyczuwalnym smakiem kokosa, czosnku i curry, które świetnie się z dynią komponują, leciuteńko pikantna. Bazę tego przepisu znalazłam kiedyś na blogu kulinarnym, ale zupełnie nie pamiętam którym, więc nie jestem w stanie podać źródła.

Potrzeba:
*kawałek dyni
*ziemniaki
*pietruszka, kawałek selera i biała część pora
*duża cebula i kilka ząbków czosnku
*puszka mleka kokosowego (w naprawdę ostatniej ostateczności może być zamiast niego gęsta śmietana) i wiórki kokosowe
*masło
*zielona albo brązowa soczewica
*sól, pieprz, płatki chilli, dobra mieszanka curry
*bulion warzywny albo drobiowy
*opcjonalnie (WARTO) wędzony boczek

Proporcje będą na końcu razem z kilkoma uwagami (do przeczytania dla wytrwałych :) a na razie przygotowanie.
Czosnek i cebulę siekamy (nie musi być zbyt drobno), pozostałe warzywa kroimy w grubą kostkę. Na patelni rozgrzewamy masełko i szklimy cebulę z czosnkiem, wrzucamy curry (dużo, u mnie dwie łyżki), przesmażamy i przekładamy do garnka. Na patelni rozgrzewamy kolejny kawałek masła i obsmażamy dynię i resztę. Wrzucamy do gara. Zalewamy bulionem tak, żeby przykrył warzywa (musi być go na tyle dużo, żeby się warzywa nie przypaliły podczas gotowania), solimy, porządnie pieprzymy i dajemy szczyptę płatków chilli. Gotujemy do miękkości warzyw i odstawiamy do lekkiego przestygnięcia. W tym czasie gotujemy w osolonej wodzie soczewicę. Przestygniętą zupę miksujemy, dodajemy puszkę mleka kokosowego, dwie garście wiórków, ugotowaną soczewicę oraz pokrojony w niewielkie kawałki i podsmażony boczek. Zagotowujemy. Ewentualnie dosalamy i/lub dajemy jeszcze szczyptę płatków chilli (powinno być tylko lekko wyczuwalne). Smacznie będzie jak podamy z posiekaną bazylią lub natką.


Proporcje zależą od ilości dyni. U mnie kawałek dyni miał 1,5 -2 kg, ziemniaków dajemy mniej więcej połowę objętości dyni, pietruszki pora i selera razem powinno być tyle co ziemniaków. Jeśli delikatny posmak selerowo-pietruszkowy nie jest czymś co lubicie można je pominąć (z zachowaniem pora koniecznie) i dać trochę więcej ziemniaków.
Soczewicy może nie być wcale, może być jej trochę albo dużo. Daję dużo, bo jest pyszna i żeby zupa była treściwsza. Ziarenka w kremowej zupie sprawiają, że całość ma fajniejszą konsystencję.
Curry i czosnku musi być dużo, w tych proporcjach 5-6 sporych ząbków. Nie martwcie się czosnkowym wyziewem, bo najpierw czosnek jest podsmażony, a potem gotowany, zupkę można zjeść nawet w pracy i nic nie czuć potem.
Najbardziej lubię curry Kamisa. Nie chodzi o reklamę, po prostu skład mieszanki najbardziej mi odpowiada, poza tym ma mało soli i chilli, więc mogę sama decydować o słoności i ostrości. Polecam to curry, ale oczywiście może być inne, wasze ulubione.
Bulion najlepszy jest porządny, domowy. Zupy z kostki to już nie to samo, ale jak nie ma dobrego bulionu, to przecież lepsza zupa z kostki niż żadna : )