Idea ziół i posiekanych oliwek w pizzowym cieście jest ściągnięta z pomysłu mojego brata, który robi najlepszą pizzę na świecie.
Pizza dla trzech osób albo dwóch straszliwie głodnych:
* 0,5kg mąki
* świeże drożdże (taki kawałek ok. 1,5 cm średnicy) i nieczubata łyżeczka cukru
* 1,5 łyżeczki soli, czubata łyżeczka ziół prowansalskich, 15 drobno posiekanych czarnych oliwek
* ok. 300ml ciepłej wody
* 1 łyżka oliwy
Odlewamy
trochę wody, dodajemy do niej łyżkę mąki, cukier i drożdże, mieszamy i
odstawiamy w ciepłe miejsce. Czekamy, aż ożyje i urośnie :)
Do
miski przesiewamy mąkę, dodajemy roztarte w palcach zioła, sól i oliwki,
delikatnie mieszamy, dodajemy zaczyn drożdżowy, oliwę i 2/3 wody,
wyrabiamy ciasto. Zostawiamy w spokoju na jakieś 5-10 min. i ponownie
wyrabiamy. Jeśli potrzeba dodajemy jeszcze wody (ciasto po zostawieniu
na chwilę w spokoju lepiej się wyrabia). Formujemy kulkę (albo mniejsze
kulki na małe pizze dla każdego :) kładziemy na omączonej ściereczce i
zostawiamy do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość. Delikatnie
miętolimy, tak kilka przełożeń i odstawiamy jeszcze na pół godziny w
ciepłym miejscu do ponownego wyrośnięcia.
Wałkujemy ciasto na placek i nakładamy górę. Ciasto wałkujemy na 5mm grubości, chyba, że wolimy na grubym cieście, to placek robimy grubszy. Dajemy pizzy jeszcze z 15 min. na delikatne wyrośnięcie i w tym czasie nagrzewamy piekarnik na 200 stopni, w tej temperaturze pizzę pieczmy 8-10 min.
Drobne uwagi:
*jeśli macie w domu suszone pomidory w oliwie, to polecam zamiast zwykłej oliwy do ciasta dodać tą ze słoiczka pomidorów, można też dodać posiekane suszone pomidory
*ciasto na smaczną pizzę można wyhodować w ciepłym miejscu w godzinę (na kaloryferze albo na termoforze z gorącą wodą w środku). Jednak im dłużej (w temperaturze pokojowej) ciasto wyrasta tym jest lepsze, bo drożdże to smaczne bestie są. To już zależy po prostu od ilości czasu jakim dysponujemy na zrobienie pizzy.
.

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Smaki śródziemnomorskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Smaki śródziemnomorskie. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 22 kwietnia 2012
środa, 25 stycznia 2012
Risotto z porem i ziemniakami
To moje drugie w życiu kulinarnym spotkanie z risotto. Znalezione na blogu Kwestia Smaku. Potrawa pyszna, kremowa, o wspaniałej konsystencji. Mniam. Pierwsze risotto było dyniowe (tu). To dzisiejsze, to raptem kilka prostych składników, ale razem dają wyrafinowany, smakowity efekt. Ukochany był zachwycony. Jak to zwykle u mnie bywa trochę zmieniłam przepis. Zamiast zwykłej oliwy jest oliwa, w której macerowały się kiszone cytryny (ta oliwa wspaniale pasuje i super podkręca smak, kolejny raz polecam zrobić kiszone cytryny choćby dla boskiej cytrynowej oliwy). Poza tym zmieniłam trochę proporcje płynów, jest więcej wina, a mniej bulionu.
Potrzeba:
*4 łyżki masła
*duża, grubo pokrojona cebula (pokroiłam grubiej, bo tak lubię bardziej, ale oczywiście możecie posiekać drobno jeśli tak wolicie)
*ok. 30 cm pora pokrojonego na talarki
*dwie łyżki oliwy z kiszenia cytryn (albo łyżka zwykłej, dobrej oliwy)
*trzy nieduże ziemniaki pokrojone w niewielką kostkę (max 0,5 cm)
*sól, niepełna łyżeczka świeżo zmielonego pieprzu, łyżeczka suszonego tymianku i niepełna łyżeczka suszonego estragonu, szczypta płatków chilli
*200g ryżu do risotto ( koniecznie takiego)
*1 i 1/2 szklanki białego wytrawnego wina
*ok. 2 szklanki warzywnego bulionu (ja dałam rozpuszczoną w dwóch szklankach wody kostkę knorra z oliwą i ziołami do gotowania ryżu i makaronów. Ta kostka nie udaje, że da się z niej zrobić domową zupę, jest do dodania do wody do gotowania ryżu i makaronów, bardzo fajnie doprawiona, lubię ją i polecam)
*świeżo starty pecorino (lub parmezan)
Na porządnej patelni z grubym dnem rozgrzewamy 3 łyżki masła, wrzucamy cebulę, przesmażamy. Dodajemy oliwę, podgrzewamy, dodajemy pora pokrojonego w plasterki i chwilę przesmażamy. Dodajemy ziemniaki, przesmażamy chwilkę, dodajemy przyprawy i przesmażamy całość ok. 5 min. Warzywa odgarniamy na brzegi patelni, na środek dajemy łyżkę masła, roztapiamy, wsypujemy ryż, przesmażamy chwilę, mieszamy z masłem i jeszcze przesmażamy. Ryż powinien zrobić się lekko szklisty zanim zaczniemy dodawać do niego płyn. Mieszamy całą zawartość patelni, dolewamy wino, mieszamy. Jak ryż wchłonie wino dolewamy szklankę bulionu (gorącego), mieszamy. Po podgotowaniu próbujemy sos, ewentualnie doprawiamy solą (pamiętamy o wzięciu poprawki na ewentualną słoność bulionu). Jak potrawa wchłonie płyn, dodajemy resztę bulionu, mieszamy. Jeśli bulionu jest za mało można potem dodać trochę wody. Gotujemy risotto, aż ryż i ziemniaki będą miękkie (ryż ma być w środku twardawy i nie wolno go rozgotować na ciapę). Warzywa i ryż powinny być miękkie i otoczone kremowym sosem.
Gasimy gaz, przykrywamy pokrywką i zostawiamy na 3-4 min żeby odpoczęło. Nakładamy na talerze i posypujemy porządną warstwą startego pecorino.
Na fotce obiad w kubku może nie wygląda imponująco, ale to bardzo duży kubek i wbrew pozorom całkiem spora obiadowa porcja. Z tych proporcji wyszło danie dla trzech osób (lub dwóch mocno głodnych). Startego sera nie ma, bo akurat nie miałam w lodówce. Było przepysznie, ale z doświadczenia kulinarnego wiem, że z pecorino byłoby jeszcze smaczniej.
Przygotowanie risotto wymaga poświęcenia mu sporo uwagi, trzeba mieszać i cały czas mieć go na oku. Efekt jest jednak wspaniały, a poza tym to danie na szybko, na przygotowanie całego obiadu razem z krojeniem potrzeba raptem z pół godziny.
Potrzeba:
*4 łyżki masła
*duża, grubo pokrojona cebula (pokroiłam grubiej, bo tak lubię bardziej, ale oczywiście możecie posiekać drobno jeśli tak wolicie)
*ok. 30 cm pora pokrojonego na talarki
*dwie łyżki oliwy z kiszenia cytryn (albo łyżka zwykłej, dobrej oliwy)
*trzy nieduże ziemniaki pokrojone w niewielką kostkę (max 0,5 cm)
*sól, niepełna łyżeczka świeżo zmielonego pieprzu, łyżeczka suszonego tymianku i niepełna łyżeczka suszonego estragonu, szczypta płatków chilli
*200g ryżu do risotto ( koniecznie takiego)
*1 i 1/2 szklanki białego wytrawnego wina
*ok. 2 szklanki warzywnego bulionu (ja dałam rozpuszczoną w dwóch szklankach wody kostkę knorra z oliwą i ziołami do gotowania ryżu i makaronów. Ta kostka nie udaje, że da się z niej zrobić domową zupę, jest do dodania do wody do gotowania ryżu i makaronów, bardzo fajnie doprawiona, lubię ją i polecam)
*świeżo starty pecorino (lub parmezan)
Gasimy gaz, przykrywamy pokrywką i zostawiamy na 3-4 min żeby odpoczęło. Nakładamy na talerze i posypujemy porządną warstwą startego pecorino.
Na fotce obiad w kubku może nie wygląda imponująco, ale to bardzo duży kubek i wbrew pozorom całkiem spora obiadowa porcja. Z tych proporcji wyszło danie dla trzech osób (lub dwóch mocno głodnych). Startego sera nie ma, bo akurat nie miałam w lodówce. Było przepysznie, ale z doświadczenia kulinarnego wiem, że z pecorino byłoby jeszcze smaczniej.
Przygotowanie risotto wymaga poświęcenia mu sporo uwagi, trzeba mieszać i cały czas mieć go na oku. Efekt jest jednak wspaniały, a poza tym to danie na szybko, na przygotowanie całego obiadu razem z krojeniem potrzeba raptem z pół godziny.
środa, 7 grudnia 2011
Figa bez maku
Trafiłam w supermarkecie świeże figi. Nie pierwszy raz je widziałam, ale pierwszy raz miały taką cenę, że postanowiłam kupić kilka i spróbować. Trzeba było trochę poprzebierać, ale sztuka kosztowała 1,80 zł.
Pierwszą spróbowałam na surowo.
Wygląda super, ale smakowo jest po prostu słodkawa, trochę trawiasta i dość mdła. Strasznie lubię suszone figi i zaskoczyła mnie bardzo nijakość smaku figi świeżej.
Takie było pierwsze wrażenie po zjedzeniu owocu w czystej postaci. Jednak potem świeże figi okazały się wspaniałym materiałem do dalszej obróbki.
Ta połówka ze zdjęcia skończyła na kanapce ze świeżym chlebem, szynką szwarcwaldzką i cieniutkim plastrem, dobrego ostrego sera (tu akurat wystąpił irlandzki cheddar, ale pasować też będzie, np. kozi ser i świeże zioła). Było pysznie.
Smakowitą kompozycję tworzą też świeże figi w sałatce w towarzystwie sałaty rzymskiej (ewentualnie lodowej), rukoli, sera pleśniowego typu lazur, orzechów włoskich i dressingu w postaci gruszkowego octu balsamicznego i oleju z orzechów włoskich (w wersji bardziej wypasionej może być też posiekana świeża bazylia oraz podsmażony bekon albo porwana na małe strzępki szynka szwarcwaldzka).
Z pozostałych czterech fig powstał bardzo fajny deser. Bardzo prosty do zrobienia, naprawdę polecam. Niestety fotka gotowego deseru całkowicie się nie udała, więc dostaniecie tylko zdjęcie składników : )
Obieramy kasztany ze skorupek, kroimy na plasterki, układamy na dnie foremek (takie kasztany na słodko są pyszne i aromatyczne, ale jak nie mamy, to spokojnie możemy zastąpić je orzechami włoskimi). Figi kroimy na ćwiartki, kładziemy na kasztanach. Przykrywamy warstwą cienkich plasterków dobrego jabłka, np. papierówki, antonówki albo szarej renety. Zalewamy całość czerwonym winem wymieszanym z miodem i zapiekamy w piekarniku w 180 stopniach. Pieczemy, ok. 20-25 min.
Mniam :)
Orientacyjne proporcje (na 1 klasyczną foremkę do sufletów): 3-4 kasztany albo włoskie orzechy, dwie figi, pół jabłka, ok. 100 ml czerwonego wina wymieszanego z łyżką miodu (oczywiście im bardziej wytrawne wino mamy tym więcej miodu).
Mimo początkowego rozczarowania świeże figi okazały się bardzo smakowitym owocem. Szkoda, że tylko raz spotkałam je w takiej cenie, że spokojnie mogłam sobie na nie pozwolić, a nie po 6-10 zł za sztukę.
Ciekawa jestem jak smakują figi w miejscu rodzinnym, takie dojrzałe na drzewie. Spotkałam kiedyś w swoim życiu dojrzałe w słońcu pomarańcze prosto z drzewa. Były wspaniałe. Te dostępne u nas w sklepach też są często pyszne, ale to tylko namiastka takich dojrzałych pomarańczy prosto z drzewa. Mam nadzieję, że kiedyś osobiście będę mogła sprawdzić jak smakują dojrzałe na miejscu figi.
Pierwszą spróbowałam na surowo.
Wygląda super, ale smakowo jest po prostu słodkawa, trochę trawiasta i dość mdła. Strasznie lubię suszone figi i zaskoczyła mnie bardzo nijakość smaku figi świeżej.
Takie było pierwsze wrażenie po zjedzeniu owocu w czystej postaci. Jednak potem świeże figi okazały się wspaniałym materiałem do dalszej obróbki.
Ta połówka ze zdjęcia skończyła na kanapce ze świeżym chlebem, szynką szwarcwaldzką i cieniutkim plastrem, dobrego ostrego sera (tu akurat wystąpił irlandzki cheddar, ale pasować też będzie, np. kozi ser i świeże zioła). Było pysznie.
Smakowitą kompozycję tworzą też świeże figi w sałatce w towarzystwie sałaty rzymskiej (ewentualnie lodowej), rukoli, sera pleśniowego typu lazur, orzechów włoskich i dressingu w postaci gruszkowego octu balsamicznego i oleju z orzechów włoskich (w wersji bardziej wypasionej może być też posiekana świeża bazylia oraz podsmażony bekon albo porwana na małe strzępki szynka szwarcwaldzka).
Z pozostałych czterech fig powstał bardzo fajny deser. Bardzo prosty do zrobienia, naprawdę polecam. Niestety fotka gotowego deseru całkowicie się nie udała, więc dostaniecie tylko zdjęcie składników : )
Obieramy kasztany ze skorupek, kroimy na plasterki, układamy na dnie foremek (takie kasztany na słodko są pyszne i aromatyczne, ale jak nie mamy, to spokojnie możemy zastąpić je orzechami włoskimi). Figi kroimy na ćwiartki, kładziemy na kasztanach. Przykrywamy warstwą cienkich plasterków dobrego jabłka, np. papierówki, antonówki albo szarej renety. Zalewamy całość czerwonym winem wymieszanym z miodem i zapiekamy w piekarniku w 180 stopniach. Pieczemy, ok. 20-25 min.
Mniam :)
Orientacyjne proporcje (na 1 klasyczną foremkę do sufletów): 3-4 kasztany albo włoskie orzechy, dwie figi, pół jabłka, ok. 100 ml czerwonego wina wymieszanego z łyżką miodu (oczywiście im bardziej wytrawne wino mamy tym więcej miodu).
Mimo początkowego rozczarowania świeże figi okazały się bardzo smakowitym owocem. Szkoda, że tylko raz spotkałam je w takiej cenie, że spokojnie mogłam sobie na nie pozwolić, a nie po 6-10 zł za sztukę.
Ciekawa jestem jak smakują figi w miejscu rodzinnym, takie dojrzałe na drzewie. Spotkałam kiedyś w swoim życiu dojrzałe w słońcu pomarańcze prosto z drzewa. Były wspaniałe. Te dostępne u nas w sklepach też są często pyszne, ale to tylko namiastka takich dojrzałych pomarańczy prosto z drzewa. Mam nadzieję, że kiedyś osobiście będę mogła sprawdzić jak smakują dojrzałe na miejscu figi.
sobota, 22 października 2011
Fenkuł w winie
Jeszcze ze dwa lata temu koper włoski był rzadko odwiedzającą sklepy ciekawostką, a jak już był to potrafił kosztować po 15zł za sztukę.
W dzisiejszych czasach często występuje w hipermarketach, ceni się na kilogramy, a nie sztuki i cena jednego spadła do ok 3zł :)
W stanie surowym wyraźnie pachnie anyżem, po uduszeniu w winie zostaje w nim tylko lekka anyżowa nuta. Z pajdą dobrego chleba jest pysznym śniadaniem lub obiadem do odgrzania w mikrofali w pracy. Będzie też dobry jako sałatka do jakiegoś "prostego" w smaku mięsa, np. pieczonego kurczaka albo schabowych, albo pieczonego schabu, albo delikatnie podsmażonego świeżego łososia, albo sadzonego jajka, albo nawet do kotletów sojowych a'la schabowe.
Potrzeba:
*fenkuł
*niewielka cebula
*ząbek czosnku
*masło
*ok. 150 ml białego wina (półwytrawne lub wytrawne)
*sól, świeżo mielony pieprz
Warto poprzebierać w sklepie, liście z wierzchu są największe, im będą mniej zniszczone, tym więcej fenkułu dla nas. Wierzchnie liście są najtwardsze, trzeba je pokroić w cienkie paski w poprzek włókien, im bliżej środka, tym grubiej można kroić. Cebulę ciachamy w grube półkrążki, siekamy czosnek. Na patelni rozgrzewamy masło, szklimy cebulę, dodajemy czosnek i przesmażamy, dodajemy fenkuł i podsmażamy chwilę. Solimy i pieprzymy (pieprzu sporo, z solą trzeba uważać, bo kwaśność wina wzmaga słoność, im bardziej cierpkie wino tym łatwiej przesolić). Wlewamy wino i dusimy na małym ogniu pod przykryciem, ok. 20 min. W razie potrzeby dolać trochę wina albo dołożyć kawałek masła. Jeśli jesteście z tych co wolą warzywa w miększej wersji, to można podusić dłużej.
I to tyle, można jeść.
Na koniec lojalnie uprzedzę, że fenkuł, choć pyszny dla większości znajomych co próbowali, ma też swoich zagorzałych przeciwników. To warzywo o oryginalnym smaku i nie każdy go polubi. No ale, żeby wiedzieć czy się go lubi czy nie, to trzeba spróbować :)
W dzisiejszych czasach często występuje w hipermarketach, ceni się na kilogramy, a nie sztuki i cena jednego spadła do ok 3zł :)
W stanie surowym wyraźnie pachnie anyżem, po uduszeniu w winie zostaje w nim tylko lekka anyżowa nuta. Z pajdą dobrego chleba jest pysznym śniadaniem lub obiadem do odgrzania w mikrofali w pracy. Będzie też dobry jako sałatka do jakiegoś "prostego" w smaku mięsa, np. pieczonego kurczaka albo schabowych, albo pieczonego schabu, albo delikatnie podsmażonego świeżego łososia, albo sadzonego jajka, albo nawet do kotletów sojowych a'la schabowe.
Potrzeba:
*fenkuł
*niewielka cebula
*ząbek czosnku
*masło
*ok. 150 ml białego wina (półwytrawne lub wytrawne)
*sól, świeżo mielony pieprz
Warto poprzebierać w sklepie, liście z wierzchu są największe, im będą mniej zniszczone, tym więcej fenkułu dla nas. Wierzchnie liście są najtwardsze, trzeba je pokroić w cienkie paski w poprzek włókien, im bliżej środka, tym grubiej można kroić. Cebulę ciachamy w grube półkrążki, siekamy czosnek. Na patelni rozgrzewamy masło, szklimy cebulę, dodajemy czosnek i przesmażamy, dodajemy fenkuł i podsmażamy chwilę. Solimy i pieprzymy (pieprzu sporo, z solą trzeba uważać, bo kwaśność wina wzmaga słoność, im bardziej cierpkie wino tym łatwiej przesolić). Wlewamy wino i dusimy na małym ogniu pod przykryciem, ok. 20 min. W razie potrzeby dolać trochę wina albo dołożyć kawałek masła. Jeśli jesteście z tych co wolą warzywa w miększej wersji, to można podusić dłużej.
I to tyle, można jeść.
Na koniec lojalnie uprzedzę, że fenkuł, choć pyszny dla większości znajomych co próbowali, ma też swoich zagorzałych przeciwników. To warzywo o oryginalnym smaku i nie każdy go polubi. No ale, żeby wiedzieć czy się go lubi czy nie, to trzeba spróbować :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)