.

.

środa, 5 grudnia 2012

Carbonade, czyli wołowina po flamandzku, czyli wreszcie koniec listopada pełnego wrażeń

Tak... listopad w tym roku to był czas pełen wrażeń; skręciłam sobie nogę; zginął śmiercią nagłą i tragiczną mój śmieszny, stary, granatowy VW Golfik (na szczęście samochodzina stanął na wysokości zadania i choć sam życie oddał, to ludziom w środku nic się nie stało); po raz pierwszy przejechałam samochodem na raz więcej niż 100km (czyli świeżo zakupionym, nieznanym autem 430km z Legnicy, było dość strasznie); Ukochany miał drobną przygodę z nadziewaniem się na podstępnie wystającą rurę i z całkiem poważnym szyciem w szpitalu; ja miałam wątpliwą przyjemność zwiedzania różnych urzędów w celu zarejestrowania samochodu świeżo sprowadzonego z Niemiec; Ziomkowi znów zaczęło łzawić oko, ale zbyt źle na razie nie jest...
Jak na moje spokojne, nudnawe życie, to naprawdę dużo się działo jak na jeden miesiąc, mam cichą nadzieję, że grudzień będzie o wiele nudniejszy.

A skoro powróciła mi chętka na pisanie, to będzie danie naprawdę popisowe.
Wspaniale rozgrzewa i syci po powrocie do domu z zimnego dworu, a dzięki piernikowym nutom świetnie będzie pasować na świątecznym stole.

Przepyszny, aromatyczny, rozgrzewający, rewelacyjny gulasz wołowy na ciemnym piwie, ściągnięty z bloga Belgia od Kuchni (tu), choć sam przepis jest za naszym, polskim Makłowiczem.

Przepis z serdecznym pozdrowieniem dla Clement'a, na razie jedynego Belga, którego poznałam osobiście.

Potrzeba:
  • 1kg wołowiny bez kości (np. zrazowa)
  • 3 cebule
  • masło
  • gałązka tymianku, dwa liście laurowe
  • 2 butelki ciemnego piwa (u mnie 0,5l Karmi i 0,5l Żywca Portera)*
  • łyżka cukru trzcinowego (a najlepiej oryginalnego cassonade, jak przypadkiem mamy)
  • 2 łyżki octu z czerwonego wina
  • 2 łyżki musztardy (najlepiej takiej ostrzejszej, np. rosyjskiej)
  • 3 pierniczki katarzynki (albo gruba kromka piernika, albo gruba kromka ciemnego pieczywa i trochę przyprawy do piernika, albo kilka speculosów jeśli takie mamy)

Mięso kroimy w małą kostkę (ok. 1 cm), mieszamy z solą i pieprzem. Cebulę kroimy (nie musi być zbyt drobno). Przygotowujemy porządny gar z grubym dnem (albo zwykły garnek, ale wtedy musimy uważać, żeby nam się nie przypaliło i bardzo często mieszać). Na patelni rozgrzewamy masło i partiami obsmażamy wołowinę, 1 kg mięsa powinniśmy podzielić na 3-4 porcje (każdą podsmażoną partię przekładamy do gara, a na patelnię wrzucamy z nowym kawałeczkiem masła następną porcję; jeśli wrzucimy całe mięso na raz, to bardziej się podgotuje niż usmaży). Na tej samej patelni, po obsmażaniu mięsa szklimy cebulę i też wrzucamy do gara z podsmażoną krową.

Na patelnię wylewamy pół butelki piwa i mieszamy dokładnie, na delikatnym ogniu, żeby zebrać z patelni wszystkie smakowite przysmażeliny z mięsa i cebuli. To piwo też wlewamy do gara z mięsem i cebulą.
Do wyżej wymienionego gara wlewamy resztę piwa, dodajemy sporą gałązkę tymianku, liście laurowe i cukier. Gotujemy na wolnym ogniu godzinę, jeśli płyn zbyt wyparuje to otwieramy kolejną butelkę piwa i dolewamy wedle potrzeby.


Pod koniec gotowania dodajemy ocet oraz (żeby zagęścić sos) rozkruszone w palcach pierniczki katarzynki (albo speculosy, itp.), ewentualnie dodajemy więcej soli i/lub pieprzu. Gotujemy jeszcze 10-20 min.

W oryginalnej wersji podajemy z frytkami, choć mi znacznie smaczniej kojarzy się to danie z puree ziemniaczanym, z którym można zmieszać przepyszny sos. Podajemy z brukselką, fasolką szparagową albo sałatą. Sos jest wspaniały, gęsty, aromatyczny, trochę piernikowy, trochę słodki, trochę gorzki, a mięso kruche, miękkie i pełne smaku. Głęboki, brązowy kolor dania sprawia, że ten gulasz wygląda trochę jak jakiś deser w czekoladzie.

Pyszności.

*U mnie to była butelka  0,5 Karmi i 0,5 Żywca Portera i takie połączenie polecam. Mogą też być, na ten przykład dwa ciemne Tyskie albo 2 butelki piwa Heban, itp. Natomiast jak dla mnie samo Karmi w efekcie końcowym było by zbyt słodkie, za to zmieszane z ostrym i gorzkim Żywcem Porterem daje pyszny duet delikatnej goryczki i słodyczyDwa razy Żywiec Porter raczej się nie nada, bo jest za mocny i za gorzki.

2 komentarze:

  1. Oj nie tylko Clement sie ucieszyl, ja rowniez ;))
    Wiem, ze frytki moga budzic zdziwienie, ale tutaj w Belgii sa one czestym akompaniamentem do roznych mies w sosach, nawet do mielonego w sosie pomidorowym. A z warzyw koniecznie cykoria ;)) W kazdym badz razie, na zdjeciu z brukselka i purée wyglada po prostu fenomenalnie !
    Pozdrawiam serdecznie z Belgii !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Największym amatorem cykorii u nad w domu jak na razie jest królik, ale w zakładkach mam odłożone kilka cykoriowych przepisów z Twojego bloga. Brzmią naprawdę smakowicie, więc prawdopodobnie Ziomek niedługo będzie musiał zacząć się z nami dzielić i oddawać nam więcej niż tylko kilka lisków cykorii do sałatki :)
      Dziękuję za ciepłe słowa i komentarz, a najbardziej za pyszny przepis, który na pewno nie raz będę powtarzać (ku wielkiej uciesze Ukochanego).
      pozdrawiam serdecznie
      Justyna

      Usuń