.

.

poniedziałek, 10 marca 2014

Placki w stylu japońskim, czyli c.d. o wodorostach


Placki z glonami są potrawą uniwersalną. Wczoraj pożarłam je na śniadanie z kilkoma liśćmi sałaty, z surówką będą smacznym i sycącym daniem obiadowym (same albo w towarzystwie kawałka usmażonej w panierce lub upieczonej ryby), dobrze się sprawdzą także na kolację, można je wtedy posypać z wierzchu ikrą lub podrobioną wędzoną rybką (może być makrela, halibut, łosoś, co tam lubimy). Smakowite będą także w wesrsji wege, bez rybich domieszek, w wersji obiadowej można je podać z sałatką i aromatycznym tofu smażonym w panierce.

Potrzeba (na 2 os.):
*3 jajka
*3-4 łyżki sezamu (białego lub białego z czarnym)
*kilka łyżek mąki z grochu lub mąki gryczanej (można zastąpić pszenną razową, ale będą wtedy mniej smaczne, takie naleśnikowate w smaku)
*posiekana dymka, szalotka lub kawałek cebuli
*czubata łyżeczka wodorostów wakame (jak nie mamy od biedy można zastąpić pociętymi na drobne fragmenty trzema lub czterema płatami sushi nori)
*2-3 łyżeczki sosu sojowego, pieprz, ewentualnie trochę soli (ale słoność sosu sojowego raczej powinna wystarczyć)
*opcjonalnie, jeśli mamy (a polecam mieć i dodawać, bo są smakowite), 2 łyżki katsobushi, czyli suszonych wiórków z tuńczyka bonito

Wakame zalewamy letnią wodą, czekamy kilka minut, aż napęcznieją i kroimy (niezbyt drobno). Do miski wbijamy jajka, roztrzepujemy widelcem, wrzucamy wszystkie składniki poza mąką, mieszamy. Mieszając cały czas dodajemy po łyżce mąkę, aż do uzyskania gęstej, burej papki.


Smażymy na teflonowej patelni delikatnie przesmarowanej olejem (za pomocą silikonowego pędzelka, ewentualnie namoczonym w oleju papierowym ręcznikiem).

 
Właściwie to nie wiem czemu dopiero teraz zabrałam się za wpisy z glonami, choć są w mojej kuchni od kilku lat i je uwielbiam. Nie jest to orginalny japoński przepis tylko luźna wariacja w japońskim stylu smakowym.
Taką a'la japońską kuchnię bardzo polecam, bo jak już się zamówi składniki w rozsądnej cenie z allegro, to jest pyszna, zdrowa i wcale nie taka droga.
Jeszcze całkiem niedawno kuchnia japońska mnie onieśmielała. A potem wpadło mi w ręce kilka książek Murakamiego. Była w jednej z nich scena, gdzie gostek, student, zrobił sobie na prędce przegryzkę z ogórka i znalezionej w szafce puszki glonów. Olśniło mnie, przecież kuchnia japońska, to nie tylko sushi i skomplikowane, hermetyczne przepisy, to mnóstwo fajnych, żywych składników, które dla japończyków są zwykłe, i które nie raz przypadkowo łączą w ramach studenckiego stylu gotowania (od tego czasu zjadłam już nie jedną sałatkę z ogórkami, nori i wakame w roli głównej). Rys smakowy kuchni japońskiej bardzo mi odpowiada, mam sporo japońskich składników, które oswoiłam dzięki książkom Murakamiego.
Mniam, polecam, naprawdę nie ma co się bać japońskiej kuchni :)
Moje a'la japońskie potrawy są inspirowane głównie przepisami z bloga Japońska Kuchnia Karoliny i książeczki Kuchnia Japońska z serii Podróże Kulinarne dodawanej do gazety Rzeczpospolitej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz