Uwielbiam za to świeżutkie, domowe pączki. Były już u mnie tradycyjne pączki nadziewane konfiturą (tu), a teraz z tego samego przepisu na ciasto prostsze i szybsze, ale pyszne mini pączki. Przepis babci autorki smakowitego bloga Na miotle, najlepsza na świecie receptura na pączki. Do ciasta na mini pączki, które nie mają nadzienia dodałam startą skórkę z cytryny dla ożywienia smaku (jeśli ktoś woli można dać skórkę z pomarańczy).
Pączki z tego przepisu są mięciutkie, pyszne, mocno drożdżowe i smaczne także następnego dnia. Po prostu rewelacja :)
Na ok. 20 mini pączków:
*szklanka mąki
*2 żółtka
*2,5 łyżki cukru
*25g świeżych drożdży (niby można zastąpić suszonymi, ale to nie to samo)
*25g miękkiego masła
*1/4 szklanki ciepłego mleka
*1 łyżeczka spirytusu lub wódki (u mnie domowej roboty aromat waniliowy na wódce)
*smalec lub Planta do smażenia
Łyżkę mąki, drożdże, 1/2 łyżki cukru i mleko mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce. Na parze ucieramy żółtka z resztą cukru. Do masy żółtkowej dodajemy masło i mieszamy do jego rozpuszczenia. Przesiewamy do miski mąkę, dodajemy wyrośnięty zaczyn drożdżowy, masę żółtkową i skórkę startą z połowy dużej cytryny. Wyrabiamy gładkie ciasto. Pod koniec wyrabiania dodajemy alkohol (ja daję wódkę aromatyzowaną wanilią, jeśli dajemy zwykły alkohol, to dodatkowo dorzucamy ziarenka z połowy laski wanilii). Teoretycznie z tych proporcji ciasto nie powinno lepić się do rąk, ale u mnie zawsze się lepi i to mocno. Mimo to nie daję za dużo dodatkowej mąki, zostawiam do wyrośnięcia tak jak jest, później lepi się mniej. Jak damy za dużo mąki, to ciasto będzie potem gniotowate. Ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, aż podwoi objętość. Jak urośnie to odrywamy małe kawałki ciasta i formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego. Kładziemy na ściereczce oprószonej mąką i zostawiamy do ponownego wyrośnięcia.
W małym garnku roztapiamy smalec (tłuszcz musi być na tyle głęboki, żeby pączki nie dotykały dna), w moim małym garnku dla mini pączków wystarczyła jedna kostka. Tłuszcz nie może być zbyt gorący, bo ciastka spalą się z wierzchu i będą surowe w środku. Na średnim ogniu smażymy po ok. minucie na każdą stronę (pączki powinny mieć ciemnozłoty kolor). Najlepiej spróbować pierwszego pączka, jeśli mimo nabrania koloru będzie surowy, to trzeba troszkę zmniejszyć ogień. Podczas smażenia odwracamy pączki tylko jeden raz, żeby nie nasiąkły zbytnio tłuszczem. Gorące posypujemy cukrem pudrem albo po ostudzeniu lukrujemy.
Jak już pisałam w poprzednim pączkowym poście, pączków nie smażymy na oleju. Pączki nasiąkają olejem i są paskudnie tłuste (nie wiem jak się ma to do smażenia we frytownicy, bo nie próbowałam, piszę o smażeniu na kuchence). Pączki najlepsze są na smalcu, tym tłuszczem nie nasiąkają. Nie trzeba się bać początkowego przykrego zapachu smalcu, bo jak zaczynamy smażyć, to tłuszcz od razu przejmuje zapach pączków i w ciastkach w ogóle zapachu smalcu nie czuć. Jeśli jesteście wegetarianami lub smalec wydaje się Wam straszliwie ohydny, to spokojnie można usmażyć pączki na Plancie, której ciastka też nie piją tak jak oleju (jej wadą jest jednak to, że jest trzy razy droższa).
Smacznego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz