W poprzednim poście było jak zrobić kiszoną cytrynę ( tu), a teraz danie inspirowane kuchnią marokańską z jej udziałem. Taka europejska wariacja na temat klasycznego tażine (ale o takim prawdziwym tażine na pewno jeszcze będzie, jak tylko znajdę gdzieś żeliwną nakładkę na palnik, która pozwoli gotować w glinianym naczyniu na kuchence gazowej). Znów kombinowanie na temat zadany w konkursie na blogu Akademia kulinarna. Tym razem na hasło dynia. To chyba było najtrudniejsze zadanie wymyślić coś swojego na tak klasyczny temat. Dyniowy tażine wyszedł naprawdę pyszny, bardzo polecam. Z drobną tylko uwagą, że to danie nie do odgrzewania niestety. Zwykle tażine to długo duszone danie, któremu odgrzewanie na dzień następny nie szkodzi zupełnie. W przypadku tego z dyni, jest inaczej, bo warzywo to mocno papkowacieje i całość na następny dzień nie jest już taka smaczna. Podane ilości są na dwie głodne osoby. Na fotce porcja nie wygląda może imponująco, ale to dlatego, że leży na ogromnym talerzu.
Potrzeba:
*kilogramowy kawałek dyni pokrojonej w ok. 1 cm kostkę
*pół zielonej papryki pokrojonej w cienkie paski
*5 cm kawałek białej części pora w plasterkach
*mała czerwona cebula w plasterkach
*dwa ząbki czosnku drobno posiekane
*posiekana dymka
*łyżka miodu, sok z połowy limonki lub cytryny
*ćwiartka bardzo drobno pokrojonej kiszonej cytryny (opcjonalnie oczywiście, ale naprawdę warto)
*pół garści rodzynek i czubata łyżka płatków migdałowych
*kumin, cynamon, mielone goździki, pieprz, sól, pieprz turecki (pieprz turecki, to ostra papryka uwędzona, a potem ususzona i rozdrobniona na płatki, ma bardzo fajny aromat, ale można go zastąpić zwykłym chilli)
*do podania jogurt naturalny wymieszany z solą, pieprzem i posiekaną świeżą miętą
*masło i oliwa z oliwek (nie extra virgin tylko taka do smażenia)
W garnku lub na patelni z grubym dnem na maśle z oliwą podsmażamy dynię. Dodajemy przyprawy (na początek niecałą łyżeczkę kuminu, łyżeczkę cynamonu i pół łyżeczki mielonych goździków oraz sól i pieprz, porządną szczyptę pieprzu tureckiego, ilości oczywiście orientacyjne, bo zależą od naszego smaku). Podsmażamy chwilę. Dorzucamy cebulę z papryką, przesmażamy do lekkiego zeszklenia cebuli. Dodajemy czosnek i por, przesmażamy. Dolewamy szklankę wody rozmieszanej z miodem i sokiem z limonki, jeśli będzie potrzeba to później można jeszcze dolać trochę wody podczas duszenia. Dorzucamy rodzynki, migdały i kiszoną cytrynę. Dusimy, aż dynia będzie miękka, ale nie rozgotowana. W tym czasie trzeba spróbować i ewentualnie dodać więcej przypraw, danie powinno być bardzo aromatyczne, jak to w arabskiej kuchni, no ale nie może smakować samymi przyprawami. Pod sam koniec duszenia dodajemy dymkę i mieszamy.
Do podania w oddzielnej miseczce mieszamy jogurt z solą, pieprzem i świeżymi, posiekanymi listkami mięty, bardzo do takiego dyniowego tażine pasuje.
Reszta obiadu według uznania. Taka dynia jest aromatyczna, smakowita i pożywna, więc spokojnie może obejść się bez mięsa.
Na fotce jest pieczona gicz cielęca. Cielęcą gicz nacieramy solą i czerwoną shoarmą, zostawiamy w lodówce na kilka godzin, a potem pieczemy do miękkości. Nie zwróciłam uwagi na czas, wyłączyłam jak była przyrumieniona i widelec miękko wchodził w mięsko.
Pasować będzie też upieczony czy usmażony kurczak lub indyk. W bardziej wypasionej wersji mogą być jagnięce kotlety.
Częścią skrobiową może być ryż lub chlebki pita. To na fotce to niby arabskie naleśniki (mąka, woda, sól, pieprz, ziarna czarnuszki, wszystko wymieszane do konsystencji gęstego ciasta naleśnikowego, placuszki zostały upieczone na suchej patelni).
Smacznego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz