.

.

piątek, 4 listopada 2011

Kaliningrad's breakfast

Bawię się ostatnio w sympatyczny konkurs z bloga Akademia kulinarna . Autorzy to szefowie kuchni z porządnych hoteli. Jest ich pięciu. Każdy wymyśla składnik przewodni, a konkursowicze mają tydzień na wymyślenie fajnego dania z tym składnikiem. Nagroda niezła, zwycięzca każdego tygodnia wygrywa warsztaty z wybranym szefem kuchni. Taka super, żeby wygrać, to nie jestem niestety, ale wymyślać potrawę na zadany temat to przednia zabawa. Dla gimnastyki umysłowo-smakowej :)
To moja propozycja na hasło "cannelloni".


Pomysł przyszedł mi do łepetyny przy okazji oglądania fotek z wycieczek za wschodnią granicę. Żarciowymi gwiazdami tych wyjazdów były:
-solanka (zupa z obowiązkowym udziałem nerek i parówek, udało mi się ją nawet upichcić w domu dzięki blogowi Kuchnia Ireny i Andrzeja , zupa na pewno kiedyś pojawi się na blogu)
-kwas chlebowy sprzedawany na ulicy z żółtych beczek (zwykle był przepyszny, choć czasem niektórzy nędzni sprzedawcy mieli w swoich beczkach straszne siki)
-sałatki na zimno z owocami morza i majonezem
- i kawior, tam w przystępnych cenach nawet dla mniej zamożnej kieszeni, i orzeszki piniowe, które na południowej Syberii są zwykłą przegryzką jak ziarna słonecznika u nas... i ... żem się wakacyjnie rozmarzyła zbytnio, pora wrócić do rzeczywistości...
W hotelu w Kaliningradzie jedliśmy na śniadanie sałatkę z kalmarów i krewetek, z jajkiem i majonezem, świeży biały chleb i do tego kieliszki zmrożonej wódki (o którą nikt nie prosił, ku naszemu lekkiemu zaskoczeniu automatycznie pojawiła się w zestawie do tej sałatki, mimo że pora była śniadaniowa, ale my na to żeśmy wcale nie narzekali ;) ).
Było bardzo smakowicie.
Przepis zainspirowało tamto śniadanie. Schroniskowa "zimna płyta" tylko w rosyjskim klimacie. Proste i jednocześnie wykwintne smaki, do których i kieliszek mroźnej wódki nie zaszkodzi nawet o poranku : )

Potrzeba:
*krewetki (te tutaj były mrożone, lepiej takie większe niż koktajlowe), paluszki surimi, wędzony łosoś, jajko na twardo, ikra, sok z cytryny, koperek, majonez
*wytrawne lub półwytrawne białe wino, masło, szalotki, niewielki, zgnieciony ząbek czosnku
*sałata lodowa i rzymska, majonez, wasabi
*cannelloni
*oliwa, plaster cytryny
*biały chleb
Króciutko gotujemy krewetki w osolonej wodzie z oliwą i plastrem cytryny, można dodać do gotowania płatki chilli. Krewetki wrzucamy na wrzącą wodę i po ponownym zawrzeniu gotujemy 1,5min (koktajlowe) lub 3-4 min większe. Potem dla smaku można je 30 sek. przesmażyć na maśle.
Na małej patelence szklimy na maśle szalotkę ze zgniecionym ząbkiem czosnku, zalewamy białym winem. Redukujemy wino, aż prawie całe zniknie. Zestawiamy z ognia.
Gotujemy al dente cannelloni w osolonej wodzie z oliwą. Mieszamy posiekaną sałatę rzymską i lodową z sosem (wymieszany majonez, proszek wasabi, troszkę soli) i nadziewamy tym ostudzone cannelloni.
Ustawimy kolumnadę z nadzianego sałatą cannelloni na talerzu (będzie fajnie wyglądało jak cannelloni poucinamy na różną wysokość). Układamy na dużym talerzu ikrę na liściu sałaty, porwane w paski surimi, porwane kawałki wędzonego łososia posypanego koperkiem, jajko na twardo posypane solą i pieprzem, gotowane krewetki oraz pasmo z szalotki. Krewetki skrapiamy sokiem z cytryny. Do tego kleks majonezu i grzanki z białego chleba albo dobry, świeży biały chleb.
Wizualnie wyszedł z tego taki raczej śmietnik na talerzu, niż danie wyglądające jak małe dzieło sztuki, ale jest za to pysznie :)

Jeśli nie macie ochoty na to całe morskie towarzystwo można zrobić wersję wegetariańską i na talerzu poukładać jakieś fajne sery. Można też zrobić samo cannelloni z sałatą i jajkiem na twardo albo sadzonym. Nawet ja nie spodziewałam się, że zimny makaron z sałatą, majonezem i (KONIECZNIE MUSI BYĆ) wasabi będzie tak smaczny.  

Orientacyjne proporcje na jedną porcję. 3 cannelloni, 10-15 dag krewetek, 1-2 surimi, plaster łososia, pół jajka, nieczubata łyżka stołowa ikry, jedna szalotka, 100 ml wina, pajda chleba, tyle sałaty ile zmieści się w makaronie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz