Mam nareszcie wolną chwilkę, więc czas opisać żołądki wspomniane w poprzednim poście ( klik ). Wybrałam się na bazarek z zamiarem zakupienia kurzych serc. Miałam wtedy straszną ochotę na coś w polskim stylu, z gęstym sosem i kaszą gryczaną. Poza chętką na swojskie smaki miałam też porządny katar, więc dania orientalne i tak odpadały, z upośledzonym węchem zupełnie nie umiem ich doprawiać. Wchodzę do mojej sprawdzonej budki z drobiem, gdzie mięsko jest zawsze super świeże, a tam... katastrofa... serc dziś w dostawie nie było, może dojadą pojutrze... Cały mój plan na obiad runął z hukiem. Poszwendałam się po bazarku, ale żadnej inspiracji na obiad nie znalazłam. Wróciłam do drobiowej budki i odważnie kupiłam indycze żołądki, które też do kaszy gryczanej świetnie pasują. Wiedziałam, że to bardzo smaczne podroby, ale sama jeszcze ich nigdy nie robiłam. Bardzo się cieszę, że serc nie było, bo przyrządzenie żołądków okazało się bardzo proste.
Przepis ten jest kompilacją pysznego przepisu na żołądki moich rodziców oraz przepisu na żołądki pana z drobiowej budki (oprócz świeżości mięsa budka ma jeszcze jedną zaletę, właściciela, który był kiedyś zawodowym kucharzem i jest kopalnią różnych fajnych pomysłów kulinarnych). Moim osobistym wkładem było jabłko i pochwalić się muszę, że czuć go w sosie i bardzo tu pasuje.
Potrzeba:
*1 kg indyczych żołądków
*nieduże jabłko (u mnie przypadkiem był to kosztel, oczywiście może być inne, ale raczej z tych słodkich)
*pół jasnego piwa (takie bardziej goryczkowe, chmielowe powinno być, w żadnym razie nie może być słodkawe)
*duża cebula
*4-5 ząbków czosnku
*2-3 gałązki tymianku i kilka listków rozmarynu, nieczubata łyżka majeranku, sól, świeżo zmielony pieprz, 3 ziela angielskie, 3 liście laurowe
*masło
*czubata łyżeczka mąki
*2-3 łyżki sosu sojowego
Żołądki dobrze wypłukać, włożyć do garnka i wlać piwo oraz zimną wodę, nie za dużo, tak żeby woda tylko przykryła mięso. Dołożyć przyprawy (majeranek dobrze jest rozetrzeć w dłoniach) i pokrojone jabłko. Gotować na wolnym ogniu godzinę. Wyjąć żołądki i pokroić w plasterki. Ja w tym momencie przecedzam wywar (przecierając łyżką przez sitko, żeby mus z rozgotowanego jabłka został w wywarze), bo w sosie denerwują mnie liście laurowe, patyki od tymianku i w szczególności ziela angielskie; zawsze je potem przypadkiem rozgryzam jedząc. Ale przecedzanie oczywiście nie jest obowiązkowe.
Na patelni podsmażyć na maśle posiekaną cebulę i czosnek, dorzucić do wywaru. Na tej samej patelni można podsmażyć (też na maśle) plasterki żołądków tak, żeby się przyrumieniły miejscami (to już nie jest konieczne, ale będzie smaczniej). Dolać 2-3 łyżki sosu sojowego (tu trzeba wziąć poprawkę na słoność sosu sojowego, jeśli nasz wywar już jest słony lepiej dać mniej sosu niż przesolić). Gotować na wolnym ogniu jeszcze 30-40 min do miękkości żołądków. Pod koniec gotowania zagęścić sos (w miseczce rozprowadzamy mąkę chochelką wywaru, dolewamy do garnka, mieszamy porządnie).
Podajemy z kaszą gryczaną lub tłuczonymi ziemniakami i kiszonym ogórkiem albo pomidorem, albo sałatą z winegretem. Może nie wyglądają zbyt wykwintnie, ale są pyszne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz