Zrobiłam sobie dziś taki oto pyszny wielce obiad, obiad marzeń:
Jeśli wydaje wam się, że na talerzu jest tylko ugotowana brukselka, tłuczone ziemniaki, sałata i plaster wędliny, to... tak, macie rację : )
I żaden inny obiad nie smakowałby mi dziś bardziej, bo to było dokładnie to, na co miałam dziś największą ochotę:
*uwielbiam brukselkę, a chętka na nią chodziła za mną już od tygodnia albo nawet dłużej
*wędlina to bardzo smaczna wędzona ogonówka
*sałata lodowa jest bez soli ani niczego, krucha, słodka własną, wrodzoną słodyczą, pokropiona dla smaku olejem z włoskich orzechów
*no i są tłuczone ziemniaki, gwóźdź programu.
Pyszne puree ziemniaczane robimy tak:
Nie chodzi o po prostu zgniecione kartofle. Świeżo ugotowane ziemniaczki gnieciemy z nieprzyzwoicie tuczącą i smakowitą ilością masła, mieszając cały czas dolewamy po trochu pełnotłuste mleko, aż do uzyskania kremowej konsystencji. Potem dorzucamy drobno pokrojone: dymkę, zieloną paprykę, natkę i koperek, solimy i pieprzymy do smaku, mieszamy. Ech, mogłabym tak wygłaszać peany na cześć takich ziemniaków długo, setkami słów, ale szanując waszą cierpliwość tego robić nie będę. Po prostu zróbcie sobie takie puree i będziecie wiedzieć o czym mówię. Najlepsze jest ze świeżo ugotowanych ziemniaków, nie odgrzewane. Jeśli do ziemniaków jest coś mocno aromatycznego i nie chcemy kartoflami tłumić smaków obiadu to robimy puree bez zieleniny albo tylko z jednym z zielonych składników, np. samym szczypiorkiem albo samą papryką (ja lubię z zieloną, ale może być też z czerwoną oczywiście).
A do klimatu wspaniałych zwykłych rzeczy pasować będą fotki grządki kapusty. Wybaczcie jakość, ale był już zmierzch, a mój aparat, to stara i mocno zmęczona życiem małpka.
Takie kapusty rosną sobie w ogrodzie botanicznym w Powsinie. Jak ktoś przypadkiem mieszka w śmiesznym mieście Warszawie, to bardzo polecam ogród botaniczny jesienią. Byliśmy tam z ukochanym w zeszłym tygodniu z ciekawości, zerknąć jak tam jest poza ociekającym kwiatami latem. Jest pięknie. Kwiatów już prawie nie ma, są za to wspaniałe, wysokie trawy z puchatymi kłosami i przepięknie kolorowe liście. Cały ogród jest zielono-rudo-czerwono-brązowo-żółto-złoty. W dodatku będąc tam w środku tygodnia ma się cały ogród dla siebie. Dosłownie. Byliśmy jedynymi zwiedzającymi na całym terenie ogrodu.
Ech... biedni ludzie naprawdę nie wiedzą co tracą, wbrew pozorom w październiku jest tam chyba piękniej niż w lecie.
To tyle na dziś :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz